To straszne, obudzić się rano i zobaczyć, że nic nie zostało z zalanego słońcem wczoraj.
Potworność takiego stanu rzeczy wynika z faktu, że mokry chrust gorzej się pali...a palenie mokrego chrustu w czasie deszczu nie należy do zajęć wybitnie uszczęśliwiających.
Na szczęście pogoda poszła po rozum do głowy i skruszona pozbyła się chmur.
Także... palimy dalej.
W związku z tym, że na sto procent nie uda nam się dzisiaj tego procederu zakończyć...
...pomyśleliśmy, że można by zamiast spotkania pod sklepem w Rębiszowie (gdzie miejsca jest mało...a gdyby poza Uczestnikiem i Męską Połową ktoś jeszcze miał apetyt na napój izotoniczny*, to już w ogóle należałoby stać na jezdni) wpadlibyście WSZYSCY po prostu na ognisko.
To jak będzie, hm?
*Wszelkie wątpliwości rozjaśni TEN POST i komentarze doń.
Ha! to całkiem jak u nas. I z pogodą i z gałęziami :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńna to też czeka- ale sobota ma być piękna!i szkoda,że nam nie po drodze:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że ja roboty porządkowe mam za sobą...
OdpowiedzUsuńAle pieczonych ziemniaczków na sztachetach jeszcze nie jadłem...
Miłej pracy!
oo, pomysł przedni! bo rzeczywiście w okolicach sklepu rębiszowskiego bywa tłoczno;)a tu można przyjemne z pożytecznym połączyć:) teraz czekam na powrót Uczestnika do domu:)!
OdpowiedzUsuńUczestnik, począwszy od niedzieli(jeśli wirus Go nie przyciśnie) spędzi w Przecznicy kilka dni-postara się odnaleźć Waszą chałupę:)) ja,ze względu na zawirusowane potomstwo, niestety nie będę towarzyszyć tym razem Uczestnikowi:(
OdpowiedzUsuńKyja,
OdpowiedzUsuńdaj nam znać na mejla (kanapa[małpa]tlen.pl) jak ma Uczestnik na imię. Jeżeli przyjdzie nam do głowy skręcić i wylądować pod Waszym domiszczem w czasie jego pobytu tam, ułatwi nam to zagadanie. Choć oczywiście możemy stać na środku Przecznicy i drzeć się wniebogłosy "Uuuuuu-czeeee-stniiii-kuuuu"... no ale niekoniecznie chcemy być spaleni w całej okolicy:)
Liczymy, że jednak wirus Was opuści i przybędziecie stadnie.