Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

środa, 30 grudnia 2009

Stało się...

...stanęliśmy twarzą w twarz z przebrzydłą rzeczywistością. Środków na jakikolwiek remont domu brak. Totalizator sportowy nie chce nam dać pieniędzy. Afera spadkowa, która mogłaby coś zmienić, utknęła w martwym punkcie...choć może, jako wątpliwa moralnie, zrobiła to, co do niej należało.

Pozostaje nam pójście na całość, czyli sprzedaż naszego mieszkanka. Oznacza to koniec asekurowania się, zabezpieczania na wszelki wypadek i ponowne tułanie się od urzędu do banku i od spółdzielni do notariusza... Teoretycznie oznacza też (w perspektywie dłuuuugoterminowej) poważne ekonomiczne straty. Choć jest prawdopodobieństwo, że ryzyko się opłaci.

Musimy więc odpowiedzieć sobie na proste pytanie: w co się bawić?