Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 11 listopada 2016

Przy kominku.

W ekspresowym tempie zrealizowaliśmy ambitny plan sadzenia czosnku (każdy, kto chce się wprowadzić za rok, powinien mieć co robić po przeprowadzce, my będziemy zbierać plony).

Rzuciliśmy okiem na dzieło włamywacza (szkoda, bo tak ładnie i równo pan A. to zabezpieczył, a w środku oczywiście niczego ciekawego nie było).


Następnie poszliśmy poświętować (a dokładniej rzecz ujmując - postać) przy (przyszłym) kominku.



I pozbieraliśmy z ziemi znokautowanego ochroniarza - teraz, gdy stoi na posterunku, z pewnością skończą się te nieznośne włamania.



poniedziałek, 7 listopada 2016

Czekamy, czekamy...

Czekamy. Na pięterko. Na dach. Na pogodę. Na czas wykonawców.

Wpadliśmy ostatnio "do domu" pełni obaw, że zwiejemy stamtąd nie wysiadłszy z samochodu, przytłoczeni nieładem i zdewastowani moralnie z powodu niepodołania budowie.

Okazało się, że nie jest tak źle (a może po prostu przywykliśmy?), a nasza uporczywa  nieobecność bardzo odpowiada szpakom i sarnom. Niech się nacieszą, bestie, bo w przyszłym roku się tu przeprowadzamy, jak widać.