Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 29 września 2013

Skosiliśmy!

Po prostu  wypadało.




Gdybyśmy mieli precyzyjni, wypadałoby dodać, że tylko częściowo...
Podobno jednak liczy się nie ilość, ale jakość!

poniedziałek, 16 września 2013

Minęły 4 (słownie:cztery) lata.

 Dziecko się nam postarzało.


A dom niedługo odmłodnieje.

Przybyło brzydkich i ładnych rzeczy.


A sterta (drewna) niezmiennie trwa na stanowisku.
(Choć została już znacznie uszczuplona.)


Niezmienny pozostaje także fakt, że cały czas wydają nam się różne rzeczy,
kóre następnie weryfikuje tak zwane życie.

Obecnie nabieramy przeświadczenia, że za dwa lata, po raz czwarty od dostania się pod wpływ numeru 8, zbierać się będziemy do przeprowadzki, by zamieszkać na częściowo dopuszczonej do użytkowania (nie)budowie.

Nadmiernie się tym nie ekscytujemy. Myśl o remoncie z wyzwania podszytego adrenaliną stała się widmem naturalnej kolei rzeczy i zupełnie nam spowszedniała.

No to...
Do roboty!

wtorek, 10 września 2013

Łatwo przyszło.

Odnosimy ostatnio (dość dziwne, jeżeli chodzi o przeboje z Oldbojem) wrażenie, że wszystko (to znaczy nie-budowa) zaczyna ruszać na przód, a nawet galopować.

Nagle załatwiła się wyprowadzka pszczół.



(Dziękujemy wykonawcy przeprowadzki, także za pomoc w przywracaniu otworu okiennego.)

Znalazła się ekipa, która jest skłonna przeprowadzić remont od rozbiórki po tynki.
(Dziękujemy PiM, ponownie.)

Znalazł się kierownik budowy.

A wszystko to zupełnym mimochodem, przy naszym mizernym udziale.

A może prawda jest zupełnie inna i wbrew pozorom... załatwiało się to całe cztery lata?