Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 16 września 2013

Minęły 4 (słownie:cztery) lata.

 Dziecko się nam postarzało.


A dom niedługo odmłodnieje.

Przybyło brzydkich i ładnych rzeczy.


A sterta (drewna) niezmiennie trwa na stanowisku.
(Choć została już znacznie uszczuplona.)


Niezmienny pozostaje także fakt, że cały czas wydają nam się różne rzeczy,
kóre następnie weryfikuje tak zwane życie.

Obecnie nabieramy przeświadczenia, że za dwa lata, po raz czwarty od dostania się pod wpływ numeru 8, zbierać się będziemy do przeprowadzki, by zamieszkać na częściowo dopuszczonej do użytkowania (nie)budowie.

Nadmiernie się tym nie ekscytujemy. Myśl o remoncie z wyzwania podszytego adrenaliną stała się widmem naturalnej kolei rzeczy i zupełnie nam spowszedniała.

No to...
Do roboty!

20 komentarzy:

  1. Dajcie spokój, jeśli to ma być ciążące nad wami brzemię, to jaki jest cel...? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie brzemię, tylko spowszedniała atrakcja. Codzienność,znaczy się.

      Usuń
  2. Zobaczycie, jak się Wam adrenalina podniesie w trakcie budowy ;-)
    U nas wciąż (jakżeby inaczej?) wyzwanie podszyte adrenaliną ;-)) To co, będziemy się ścigać? ;)
    Ściskamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co czytaliśmy u Ciebie, macie spore szanse na wygraną;)
      Ale oczywiście podejmujemy rzuconą rękawicę. ;)

      Usuń
  3. Ja w Was wierze :) Cztery lata cierpliwosci i pokory to duzy egzamin, ktory przetrwaliscie. Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do roboty ZIŁy! Już się cztery lata obijacie:)
    Owca Rogata

    OdpowiedzUsuń
  5. a Dziecko przez cztery lata w tej samej kurteczce? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w jednych spodniach. :)

      Usuń
    2. A na kontach miliony, bo remont chcą zrobić w dwa lata i jeszcze do tego "firmę" biorą. Nieładnie!

      Usuń
    3. No właśnie, nawet o tym zapomnieliśmy - nieprzeciętna kurteczka, rośnie z dzieckiem. A w zasadzie rosła, ale już przestała.

      Usuń
    4. Hej, co Sasiad: na zartach sie nie zna?
      Przeciez stoi tam jak byk ;-)
      Po prostu, patrze: na pierwszym Dziecko przedziera sie przez zaspy, na drugim Dziecko przedziera sie przez zaspy... czy to ta sama zima??? Czy ja wiem? - Dziecko ciut tak jakby wieksze, ale moze to tylko skutek innej perspektywy...
      A kurteczka sliczna i jak widac trwala, wiec nie ma problemu :-)
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. A co sie nie zna, spodnie też te same, jak byk. Nie powiem, nasze też dwa lata w jednym kombinezonie udało się przegonić. Ale ja to co innego... "ja reprezentuje biede" jak Peja :P

      Usuń
    6. A w ogóle, to co Sąsiad :) nie ja zacząłem się nabijać ;P

      Usuń
    7. Spodnie nie są tożsame. Śnieg przyklejony do tych pierwszych imituje szarość tych drugich.

      Usuń
    8. No właśnie.. i jeszcze całe w śniegu. Jak można! A tu cały internet paczy ... hihihi ;) ;) ;)

      Usuń
  6. Po czterech latach "nie budowy" macie start, o którym ja mogę wciąż jeszcze tylko pomarzyć. Dach nad głową rozleniwia. Ja odliczam dni do tej właśnie chwili, wtedy zrobię sobie cztery lata przerwy;). Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda, to prawda. Uczucie przymusu nie trwało zbyt długo. Wygląda na to, że właśnie z winy dachu.

      Usuń
  7. Myślę, że jednak adrenalina związana z remontem gdzieś tam sobie jest. U mnie się pojawia przy myśli o obudowaniu kominka kaflami, a co dopiero jakbym miała myśleć o zakończeniu nie-budowy i zmiany na budowę bez przedrostka? Gratuluję czterech lat!

    OdpowiedzUsuń
  8. No to powodzenia. Miło się czyta Waszego bloga, 3 majcie się!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mieszkam na śląsku górnym z kopalniani wokół i jestem rodowita ślązaczka ale sercem jestem tam u was i patrząc na waszą ostoję to zazdroszczę ,piękny dom .Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń