Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 22 marca 2015

Dlaczego nie wprowadzimy się tu także w tym roku?

Arcyciekawa opowieść o nasze skromnej (nie)budowie jeszcze długo się nie skończy. Przynajmniej nie w tym roku. Poza powodami prozaicznymi (wiadomo, o co chodzi), są również takie całkiem ważne. Czas na budowanie mamy do września. Później nie będziemy już mieli chwili na takie, jak to się ładnie mówi, duperele. Tak przynajmniej wynika z naszego skromnego, życiowego doświadczenia. A w cztery miesiące domu  nie postawimy i nie wykończymy, bo to, bo tamto i bo pośpiech jest naj, najgorszym doradcą.

Póki co zafundowaliśmy sobie dwie warstwy papy klejone na gorąco. Kiedy nasz wykonawca skończy jakąś inną fuchę (czyli gdzieś w kwietniu lub maju), trzeba będzie dopracować trzy szczegóły






























i można szaleć z zaprawą i cegłą. Nadprożami i filarami. Zbrojeniem i laniem betonu.