Gdy się człowiek spieszy, to później nie wiadomo o co chodzi.
Taki początek relacji mógłby zwiastować katastrofę, jednak jak zwykle się nam upiekło.
Dzisiaj
znowu nie laliśmy betonu. Kierownikowi za to udało się nie odebrać
zbrojenia fundamentów, które w wyniku pośpiechu i braku zastosowania
zasady ograniczonego zaufania...jakby to ująć...występuje na zbyt małej
powierzchni.
Innymi słowy - dom wyszedłby za mały, ups, a te piękne,
przygotowane w pocie czoła i trudnych warunkach atmosferycznych szalunki
i zbrojenia trzeba...
...rozebrać i przesunąć.
Na szczęście częściowo.
Na szczęście mamy czas.
Na
szczęście padało i zamiast zalać to to wspaniałym i trwałym betonem B25
czy czymś w tym stylu, doczekaliśmy się kierownika, który wziął i nas
uratował.
Obyło się bez awantury, co uważamy za wielki, budowlany sukces.
A wczoraj byliśmy szukać sztuki szczęścia we Lwówku.
No i znaleźliśmy. Tym razem coś z rejonów turpizmu.
Po raz pierwszy od daaawna przyuważyliśmy też wśród straganowego blichtru coś świeżego.
Nabyliśmy Oldbojowi prezent - będzie jak znalazł, gdy Numer 8 wróci już do siebie.