Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 25 października 2012

Tyły, czyli od końca do końca.

W miniony weekend, zanim jeszcze mirską ziemię ogarnęła nieprzenikniona mgła, zdążyliśmy spotkać się z Sąsiadami, wleźć na Sępią,



ogarnąć obejście, posiedzieć z M. i K. na kocu obserwując trójkę dzieci zwisających radośnie z naszych rachitycznych, owocowych drzewek i zmierzyć studnię w głąb, w obecności fachowca (jego ręcyma) oraz dowiedzieć się,  że dekarz, którego używaliśmy, jest partaczem, gdyż dachówek nie klei się tym, czym on skleił.

Zanim jeszcze nastał rzeczony koniec tygodnia skosiliśmy przydomowe chaszcze (do połowy) i postanowiliśmy zrealizować plan (nie)budowy od końca do końca.

Ponieważ nie bardzo wiemy, kiedy zstąpi na nas pozwolenie na wyżej wymienioną zmieniliśmy założenia pięciolatki na zrealizowanie planu od tyłu.

Zamówiliśmy drewno na bramę (tartak w Proszowej zaprezentował trudną umiejętność określenia ceny przed robotą) i udaliśmy się do fachowców od czyszczenia studni, którzy poza tym umieją robić wszystko (na przykład kłaść dachy).


Wetknąwszy klapsę w ziemię i dobrawszy jej szafirkowe towarzystwo czekamy na rozwój sytuacji i wzdychamy do minionej, złotej jesieni.



niedziela, 14 października 2012

Nie taki Wysoki Grzbiet, na jaki wygląda.

Namówiwszy B. na przyjazd, zapakowaliśmy ją do samochodu i wywieźliśmy do lasu.



Szliśmy i szliśmy,
a następnie zajęliśmy się marznięciem na szczycie i omawianiem trudniej sytuacji populacji cietrzewia w kontekście istnienia kolei gondolowej na zboczach (a konkretniej jednym zboczu) Stogu.

Ewidentnie było stamtąd widać czekające na nas w piekarniku ciasto. No to wróciliśmy.

piątek, 12 października 2012

Dezerterki.



Krowi epizod okazał się mało epizodyczny.

Pojechaliśmy. Dowiedzieliśmy się, że k...y s.........y (krowy smyknęły).
Dezerterki zostały zabrane. Tylko kto po nich posprząta?

Intuicja podpowiada nam, że Matka Natura.

poniedziałek, 8 października 2012

Tajemnica znikających jabłek.

Podczas minionej wizytu A., babci Okrucha, poszwendaliśmy się nieco w okolicach Wyrwaka.





 Zrobiliśmy rundkę wokół Tłoczyny, przekonując się naocznie, że ani się obejrzymy, a spadnie śnieg.



Poszliśmy żółtym szlakiem, prowadzącym pod górę, wzdłuż Ciemnego Wądołu, 

 by następnie skręcić w szeroką, wygodną... szosę (!) ku Wolframowemu Źródełku.

Nagle okazało się, że jest już niedziela i że jedyne sensowne połączenie kolejowe z Poznaniem to nieśmiertelny skład o wszystko mówiącej nazwie "Kamieńczyk", który wczoraj wydawał się  zaczynać bieg niekoniecznie w Szklarskiej.

Udaliśmy się więc do Jeleniej i z powrotem, przez Kłopotnicę oczywiście (bo blisko i ładnie).

W drodze powrotnej okazało się, że nie tylko blisko, nie tylko ładnie, ale też przezornie.

Tajemnicze przystrzyżenie naszej pierwszej białej, parkowej róży i znikanie jabłek w niewyjaśnionych okolicznościach przestało być nagle tajemnicze i niewyjaśnione.

Krowy sąsiada skubały z namaszczeniem źdźbła wszystkiego, co podeszło im pod chrapy, nie gardząc także czerwonymi już, zimowymi owocami jabłoni.

Zrobiło nam się średnio, pojechaliśmy więc do właściciela niesfornych panien na(zwanych przez tego pierwszego dosadniej i zupełnie nieładnie) i oszczekani przez trzy całkiem spore burki na całkiem grubych łańcuchach poprosiliśmy o zabranie stada z naszych włości.

Bycie miłym popłaca.

Posiadanie ogrodzenia też. Prawdopodobnie.
(Może uda się nam przekonać o tym w przyszłym roku.)


czwartek, 4 października 2012

Czterdzieści lat minęło...

...no, może nie będzie tak źle.
Nie zmienia to jednak faktu, że trzy lata od wejścia w posiadanie domu (a ściślej rzecz ujmując - od kiedy dom posiadł nas) mijają za dwa dni, a my, w obliczu narastającej w nas obojętności wobec losów strażaka X., architekta D., całego Urzędu Powiatowego i reszty niezmiernie nieinteresujących aspektów otrzymywania pozwolenia na budowę, sadzimy czosnek.