Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Mieszka nas tu pięcioro.

Mieszka nas tu pięcioro - my i Remont.
Jako rzekł CzRo: "dylemat - co by tu ukończyć w pierwszej kolejności" towarzyszy nam nieustająco.
Pierwszy wybór był prosty - zacznijmy od tego, do czego nigdy już nie wrócimy!
Po umęczeniu kotłowni, na której uczyliśmy się tynkować, przyszedł czas na kolejną oczywistą oczywistość - ogarnijmy pokój (podstarzałego już nieco) Okrucha - tyle lat się chłopak naczekał!



Mamy więc jakby skończoną kotłownię (sufit pozostał w wersji loftowej, miejsc epod piecem niedomalowane), z grubsza ogarnięty pokój Potomka (zostało jeszcze kilka drobiazgów - malowanie, fugi w murze, podłoga), częściowo obrobione jedno okno w salono-kuchnio-sypialni, otynkowany kawał ściany tamże (zróbmy biblioteczkę, wówczas skasujemy kilka kartonów, które leżą na środku prawie-wykończonego pokoju S.!).



Przez moment wydawało nam się, że od początku roku nie dokonaliśmy niczego, zaczęliśmy więc łatać dziury w pamięci i okazało się, że
-wymurowaliśmy ściany wewnętrzne,
-przeczytaliśmy po kilka książek na głowę,
-zrobiliśmy sufity,
-przeprowadziliśmy się,
-przygotowaliśmy rozsady,
- zasypaliśmy to, co odkopała koparka,
-A., zwana babcią Okrucha i Małej Kozy spontanicznie zbudowała kamienny murek (nieukończony z powodu ukończonego urlopu),



-pomalowaliśmy wszystkie okna, które musieliśmy pomalować,



-upiekliśmy sporo chlebów i ciast,
-przyjęliśmy kilkunastu gości i spędziliśmy z nimi sporo fantastycznych chwil,
-pomalowaliśmy drzwi wejściowe,
-nie porzuciliśmy naszej pracy zawodowej,
-obejrzeliśmy drugi sezon Opowieści podręcznej oraz większą część czwartego sezony The Affair,
-byliśmy w kinie (!) na Zimnej wojnie,
-nie dojechaliśmy do Drezna, pomachawszy uciekającemu pociągowi, zastępując oglądanie Madonny Sykstyńskiej oglądaniem ZOO w Goerlitz (też fajne),
- kilka razy woziliśmy samochód do naprawy, dwukrotnie wymieniając stłuczoną (raz przez jakiegoś rzezimieszka, raz przez kosiarkę) szybę,
-byliśmy w doskonałym muzeum przyrodniczym w Cieplicach,
-wymurowaliśmy parapety zewnętrzne w kilku oknach i zamurowaliśmy kilka dziur pod oknami (zostawionych na później przez fachowców),
-zabezpieczyliśmy z grubsza taras, będący sufitem kotłowni,
-przygotowaliśmy teren pod szklarnię,



-przez kilka dni karmiliśmy Bąbla,
-ogarnęliśmy (przesiewając tony ziemi) kawałek terenu pod grządki,
-rozparcelowaliśmy trzydzieści ton ziemi, w celu wysiania trawnika,
-zrobiliśmy dwie ławeczki i stolik,
-odkopaliśmy i naprawiliśmy źle wykonane (gdyż cieknące) wejście wody do budynku,
-osadziliśmy jakieś stare drzwi,
-zebraliśmy nieco grzybów,



-odbyliśmy kilka skromnych (no dobra, mikro) wycieczek rowerowych...

Pokrzepieni tą wyliczanką ruszyliśmy do prac nad pokojem gościnnym, który jest nam po prostu niezbędny do życia (a także do tego, by nadal w zgodzie żyć z Remontem, zwłaszcza łazienki).