Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 30 maja 2011

"Jutro się wprowadzamy!"

Ten gorzki żarcik towarzyszy każdemu większemu machnięciu siekierą lub łopatą (okazało się, że istnieje między nami jedna zasadnicza różnica - połowa z nas sądzi, że wszystko da się zrobić siekierą, druga natomiast pała nieprzytomną miłością do łopaty). Prawda jest taka, że podłogi da się rozbierać jednym i drugim.

W niedzielę bawiliśmy się trochę w Kopciuszka. Wybieranie dachówki z plew szkodzi zdrowiu. Psychicznemu. Cóż jednak było począć - nie dało się tego ruszyć ani widłami, ani łopatą (ani nawet siekierą).



Odzyskaliśmy nieco drewna, które przeznaczymy chyba na ogrodzenie.



Na pierwszym piętrze (którego nie będzie) urądziliśmy sobie małe pobojowisko.



Powiększyliśmy też kilka prześwitów.



Jak widać w ciągu jednego weekendu nie udało nam się zlikwidować całej podłogi, ani nawet uprzątnąć ostatecznie tych osiemdziesięciu metrów kwadratowych.




W międzyczasie, wśród plew, znaleźliśmy skarpetę.
Była pusta i dość niezachęcająca do zakwalifikowania jej jako obiektu zabytkowego.
No cóż. Gwiazdor się nie postarał.

P.s. w odpowiedzi na pytanko Sarenzir

Dom w pewnym momencie będzie wyglądał jakoś tak:



Nie wiemy jeszcze, czy dach będzie podtrzymywany na jakichś wspornikach, czy też przyjdzie mu odradzać się ze sterty belek.

sobota, 28 maja 2011

Przed, w trakcie i prawie po.

Przed...


...w trakcie...


...i prawie po.



Znalezisk w plewach co nie miara. Każde na miarę epoki.



Tylko...po co chować okna w podłodze?

piątek, 27 maja 2011

Plany na weekend.

Że belki są do wymiany, wiemy nie od dziś. W zasadzie niebawem miną dwa lata, od kiedy się dowiedzieliśmy.



Ale rozprzestrzenianie się tego grzybulca zaczyna nas srodze niepokoić.



Skoro przyjeżdża A., zwana także babcią Okrucha, weekend spędzimy siejąc zniszczenie. Zerwiemy podłogę w stodole (w jej podniebnej części). Może część, nie tkniętą przez pleśnie, uda się przerobić choćby na płot?

Zastanawiamy się też, gdzie osadzimy ostatecznie drzwi frontowe, które skurczyły się tak jakoś i zupełnie nie pasują do drewnianego portalu, z którym stanowiły kiedyś kopmlet.



Czyżby winowajca postępującej degradacji?



Może gdy ją odwrócimy, stanie się cud samonaprawy?

Oto stodoła w części naziemnej.
Po prawej stornie znajdują się zasoby zakurzonego, poprzetykanego śmieciami siana.



I jeszcze trochę się poznajdują.


Z kwestii formalnych. Na geodetów zstąpiły dokumenty ze starostwa, marszałkostwa czy czegoś w tym stylu. Oznacza to, że niebawem poznamy granice naszych włości.

Czekamy na mejla od D., architekta, w kwestii formalnej pod tytułem "czy skoro pozwolenie na budowę obejmuje cały budynek(nasze mieszkanie plus przestrzeń dla gości) to etapowanie inwestycji sprawi, że będziemy mogli zamieszkać na placu budowy w ukończonym mieszkaniu i kontynuować dalej (to sformułowanie przestaje nosić znamiona tautologii, gdy odniesie się je do naszego przedsięwzięcia), czy też reżim przepisów na to nie pozwoli?"...

wtorek, 24 maja 2011

Trzy siostry i syzyfowe prace.

Gdy jedna sterta maleje (dla swego zdrowia psychicznego przemilczymy zawartość stodoły - prawda jest taka, że sienna sterta przydomowa ma jeszcze dwie siostry),



druga trwa nieprzerwanie na posterunku (prosimy o przeoczenie mini-sterty z dachówek na pierwszym planie)...



Przy okazji spostrzegliśmy, że nie tylko my wykonujemy syzyfowe prace:




Marazm został wyrugowany. Razem z kuchenno-korytarzowym gruzem:

(No dobra, trochę zostało, ale po drodze uprzątnęliśmy kilka innych stert.)

poniedziałek, 23 maja 2011

Trzeba mieć szczęście

żeby roztrzaskać się samochodem - kończąc akcję w rowie - w tej (czyli naszej) części wsi,w której nikt w zasadzie nie mieszka...i trafić akurat na nas, posiadających auto, a nawet hak... wyposażonych na dodatek w jako taką siłę mięśni, zdolną upchnąć wywleczony z rowu samochód w krzaki.



O co w zasadzie chodzi? Otóż kiedy ciężarówki z urobkiem znikają z okolicy, szosa mknąca przez naszą wieś staje się torem nauki jazdy.

niedziela, 22 maja 2011

Marazm.

Po pierwsze - zarośliśmy.

Po drugie - nadal palimy ogniska. A w nich - słomę i spróchniałe płoty.

Po trzecie - mini-widły, zakupione w mirskiej księgarni, dzielnie angażują się w prace porządkowe

oraz w rekultywację ogródka(po czwarte). (Miejsce odgrodzone barykadą z kamieni, której nie wolno przekraczać operatorowi żółtych wideł, to uprawa słonecznika.)

Po piąte - jest nadzieja na plony (czytaj:powidła).


Po szóste - wywód.

Zupełnie pominęliśmy w naszym dzienniku (nie)budowy wiekopomną chwilę!
Udało nam się skontaktować z D., architektem, który otrzymał...WARUNKI ZABUDOWY z gminy. Powiedział także "Działamy!". Zapomnieliśmy się nawet ucieszyć - długotrwała posucha w tej sprawie wypruła z nas wszelkie dotyczące jej emocje.

Poza tym rejestrujemy pewien marazm.

Niby z piwnicy w bloku z wielkiej płyty wywlekamy kosę i siekiery, pakujemy je do samochodu...no i jeździmy robić mniej więcej cokolwiek, a wszystkie prace są takie niezbędne, że nie wiadomo w co ręce włożyć...i niby są jakieś mikropostępy, ubywa siana i płotów, sterta gruzu maleje...ale ciągle widzimy tę hałdę drewna przed stodołą, kupę siana w stodole i gruz, którego jest co najmniej dwa razy więcej niż tego, który tkwił od roku (!) pod domem.
Kwestię środków na remont przemilczymy. Łatwo się domyślić, co sądzimy na temat posiadanej puli pieniędzy, nazywając taczkę "inwestycją".

Brak nam zapału. To pewnie przejściowe...

środa, 18 maja 2011

Zbawienne skutki inwestycji.

Taczka okazała się strzałem w dziesiątkę.
Nie dość, że przestaliśmy nosić gruz garściami i siano źdźbło po źdźble, to jeszcze Potomek czynnie jął angażować się w remont.


niedziela, 15 maja 2011

Po staremu.

Czyli śmieci.



Śmieci. Śmieci, śmieci, śmieci, śmieci...

(Dla porządku przypomnijmy - dwa pełne kontenery już wyjechały.)

Przekopaliśmy też jakieś dwa metry "ogródka" (miejsce między kubłem, a stertą śmieci). Znaleźliśmy nadgryzione zębem czasu sadzonki "TURYSTYCZNEJ" i pasty do butów. Oraz dwa zęby. Psie. Chyba dlatego bez jest taki dorodny...

czwartek, 12 maja 2011

Remontowe frustracje, czyli ciesz się ciszą (uff, drugą część zdania trudno było napisać).

Co prawda wełna mineralna (jeszcze) nas nie interesuje i pojechaliśmy w zasadzie po taczkę (której ostatecznie nie zdobyliśmy, ze względu na antywalory cenowe)... ale gdy człowiek siedzi w samochodzie ze śpiącym dzieckiem, podczas, gdy drugi człowiek szuka w bardzo dużym sklepie taczki, zdarza mu się zawiesić oko na czymkolwiek.

Cokolwiek dostojnie górujące nad maską naszego samochodu wyglądało tak:



Odgrażanie się i rękoczyny... oto do czego doprowadzić może człowieka remont.

wtorek, 10 maja 2011

Madame Mebel szuka domu.

Oddamy ją w dobre ręce.
Jest schorowana, ale rokuje nieźle.




W tej sprawie prosimy o wiadomość na kanapa[at]tlen.pl

niedziela, 8 maja 2011

Dzień zwycięstwa, czyli rzecz o tym, co Klaus Mitffoch ma wspólnego z remotem dwustuletniego domu.

Wczoraj zajmowaliśmy się tak zwanymi porządkami, które ostatecznie wyewoluowały w sianie zniszczenia.

Rano wyprosiliśmy uprzejmie resztę siana z poddasza.





Rządni spektakularnych postępów oderwaliśmy też kilka desek z podłogi w stodole*.



Gdy naszym oczom ukazało się wypełnienie z plew, nauczeni doświadczeniem okolicznych remonciarzy, spodziewaliśmy się odkryć na miarę epoki, w której powstało mieszkalne pięterko numeru osiem.

I oto z plew wyłonił się ... dostojny but marki STOMIL.


Wcale gorzko nie zapłakaliśmy (jedynie dla przyzwoitości zgorszyliśmy się nieco) i oddaliliśmy się naszym krążownikiem szos ku zupie z soczewicy by nabrać sił na prawdziwy remontowy FIGHT!

W efekcie popołudniowej tury na parterze pozostało już niewiele tynków do usunięcia,



a pięterko, pod wpływem kilku energicznych machnięć siekierą, zmieniło się nie do poznania.







Dni tej pięknej przestrzeni są policzone - ilość zostanie zamieniona na jakoś i z trzech kondygnacji (w tym środkowej, mocno naciąganej, która pierwotnie nie miała z pewnością nic wspólnego z pomieszczeniami mieszkalnymi, a awans do tej kategorii zawdzięcza czasom świetności Klausa Mitffocha, którego zresztą namiętnie katowaliśmy podczas wczorajszych podróży w tę i z powrotem) zostaną dwie.


Dokonaliśmy także ostatecznej sekularyzacji domostwa.





pod obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej (również wczesny Gierek) mieliśmy nadzieję znaleźć pieniądze na remont, a tymczasem...





Postępy są także dziełem czteroosobowej ekipy sprawującej pieczę nad Stasiem.

__
*Stodoła i poddasze to, w przypadku naszego domu, synonimy.

środa, 4 maja 2011

Zanim

spadł śnieg, zdążył jeszcze obrodzić rzepak.

Tak się sprytnie urządziliśmy, że do "innego miejsca wykonywania działalności gospodarczej" jeździmy sobie szosą wśród pól:




Poza tym - zacieramy ręce - kolejny Oddział Taniej Siły Roboczej ma pojawić się w piątek.

niedziela, 1 maja 2011

Słodkie lenistwo

u boku dwojga remontowych straceńców i ich domostwa


zwieńczyło dzień wypełniony oczekiwaniem na gości i wykorzystywaniem gości
(ciocia A. zajęła się bejbisitingiem, ciocia K. ukryła się w gąszczu bzu, by karczować panoszące się tam pozostałe chaszcze),


co dało nam możliwość poczynienia postępów