Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 14 listopada 2013

Ostani taki listopad.

Co robi człowiek, który by chciał, ale akurat nie bardzo może?


Snuje się.

Snuje się po obejściu i smętnie spoziera.

Daje się fotografować z Oldbojem, w ostatniej jesieni jego dotychczasowego życia (a nawet - ostatniej jesieni jego aktualnej inkarnacji; jego-znaczy się tego domu).

 Sprawdza, czy są jeszcze jakieś sztachety dla pewnego Pacjana...o, są!

Wychodzi z kadru, by dojrzeć krzaków.


Patrzy na podstępną Tłoczynę, widok znaczy się, co go tu zwabił.

A kuku!
Eeee, nikogo tu jeszcze nie ma.
Ale kiedyś będzie!
Będziemy tu siedzieć i pić te poranne kawki i wieczorne herbatki, wyszedłszy przez drzwi, których też jeszcze nie ma.

środa, 13 listopada 2013

Rozbieg.

Ostatnio znowu zaczęły nas spotykać pytania o postępy w (nie)budowie. (Może je trochę prowokujemy, ściągając w nasze mirskie progi ludzi, którzy żyją właściwie głównie studniami, spłuczkami, podłogami i innymi gankami, na dodatek ściągając wielu takich ludzi jednocześnie.) Odpowiedź oficjalna brzmi: na wiosnę, postępy będą na wiosnę. Umówieni z grubsza z kierownikiem i ekipą czekamy, aż zejdą śniegi, które nie zechciały się jeszcze nawet pojawić, by przejść wreszcie do rozkładania Oldboja, w celu jego ponownego złożenia oczywiście (oczywiście i mniej więcej).

Na własny użytek, w celu polepszenia sobie samopoczucia, powtarzamy, że teraz to jest rozbieg przed wielkim (i- może się okazać-dosłownym) BUM! Że się okopujemy na odpowiednich pozycjach, klecimy jakiś, no, może nie doskonały, ale z grubsza sensowny i mniej więcej dobry plan, by uderzyć ze zdwojoną siłą. A ponieważ przez minione cztery lata zrobiliśmy mało, siła będzie może nawet poczwórna.

Zapraszamy więc na parapetówkę. W 2015 roku.
To już postanowione!