Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 24 maja 2012

Mały biały domek, czyli sagi o podstępnych domach ciąg dalszy.

W wyniku dostania się pod wszechogarniający wpływ numeru 8 robiliśmy przez ostatnie dwa lata różne rzeczy, których nigdy wcześniej byśmy się po sobie nie spodziewali. Naszym udziałem stało się zupełnie  fantastyczne życie na Prawdziwej Prowincji, z codziennym widokiem na wieżę mirskiego ratusza.

Zdążyliśmy zostać pracodawcami, a ostatnio nawet rodzicami przedszkolaka, a wszystko to w wyniku zbiegów okoliczności i pozornie nieszczęsnej opieszałości D., architekta, która w rzeczywistości zmusiła nas do dość spontanicznego podejmowania tak zwanych "życiowych" decyzji.

Ostatnio jednak poczuliśmy wahanie.
No dobra, czujemy się totalnie skołowani.

Najnowszy pomysł sterującego naszymi poczynaniami numeru 8, przygotowany przy współpracy sąsiada tegoż przybytku, rano wydaje nam się jednoznacznie genialny, wieczorem natomiast zaczyna nam się jawić jako prosta droga z deszczu (numer 8) pod rynnę (Mały Biały Domek).

Mały Biały Domek (który nie jest tak na prawdę ani mały, ani -no, może poza frontem i surowym wykończeniem ścian parteru -biały) zwracał na siebie naszą uwagę od jakiegoś czasu.


 Stoi sobie zupełnie niedaleko od numeru 8. Ma genialny układ piętra, fantastyczną stodołę (w niej trzymalibyśmy numer 8 w częściach, zanim nie moglibyśmy przystąpić do jego odbudowy, a później wykorzystalibyśmy ją na budulec), uroczą, proporcjonalną bryłę i działkę z potencjałem.

W zestawie znajdują się też, co wydaje się być ciut niepokojące, stemple wspierające sklepienie stajenki

oraz kopalnia.

O ile stropy są do przeskoczenia, o tyle dźwięk, który ostatnio usłyszeliśmy (wraz z mieszkańcami Rząśnika, którzy przybyli nam z odsieczą i wsparciem), dobywający się z centrum odkrywki, zmusił nas do przyznania, że Genialny Plan (o tym, jak hipoteka, przynajmniej w części, spłaca się z tak zwanej agroturystyki, którą w ciągu dwóch lat zmajstrowalibyśmy w Małym Białym Domku)... jest mniej genialny, niż nam się wydawało.

Poza kopalnią i kilkoma stemplami podtrzymującymi dwuteowniki dają nam też do myślenia pytania szarmanckich i uroczych bankowców - czy kominek ma płaszcz wodny (nie ma) i czy mamy projekty instalacji położonych przez obecnych właścicieli (bardzo śmieszne).

Po prostu nie wiemy co zrobić. Niby złoże bazaltu, przy obecnym wydobyciu, wyczerpie się za dwa lata, niby koncesja jest na dziesięć i niby moglibyśmy po prostu zamieszkać w Małym Białym, traktując go jako rodzinną rezydencję i punkt służący do obserwacji rzezimieszków czyhających na cokolwiek, co da się wynieść z numeru 8, ale "ale".

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności błąkanie się po Jeleniej w poszukiwaniu kredytu doprowadziło do zupełnie przypadkowego (i niezmiernie miłego) spotkania z Anandą. Ze spotkania wyłonił się kontakt do instytucji, poleconej nam także przez Śledzibowców. W tej chwili nasz plan wygląda następująco - pójdziemy tam i zobaczymy, co stanie się dalej...



sobota, 19 maja 2012

Mieszkanie z widokiem szuka właściciela.

Niedługo miną dwa lata, odkąd nie byliśmy u notariusza.
Nadszedł czas, by się do jakiegoś wybrać - potrzebujemy tylko towarzysza wycieczki, który chciałby objąć w posiadanie urocze, jasne, przestronne mieszkanko w Mirsku.

Z kuchennych okien, w bezlistnym sezonie, widać góry!

Ktoś chętny?

P.s.Ogromnie dziękujemy za wsparcie logistyczne w rozmieszczaniu ogłoszeń o warsztatach w Sieci!

wtorek, 15 maja 2012

Nowy, lepszy plan.

Znaleźliśmy nowe rozwiązanie kilku, dotyczących numeru 8, niewygodnych sytuacji.
Jego wdrożenie wiąże się jednak z potrzebą znalezienia ogromnej ilości środków do celu. Finansowych środków.
Po raz pierwszy od dawna (od dnia, w którym zobaczyliśmy Staruszka) dociera do nas, że czasami, jeżeli nie wiadomo o co chodzi, chodzi rzeczywiście o to, o co chodzi w tym powiedzeniu (no i może jeszcze o szambo, którego nie ma).
Czyżby po wielu miesiącach odwyku totalizator sportowy znalazł na nas sposób?



poniedziałek, 14 maja 2012

Kryptoreklama.

Montujemy pierwsze warsztaty na naszym fabrycznym zapleczu.
Papercraftowe, jak to się ładnie mówi po polsku.

Także - REKLAMA (również w nienagannej polszczyźnie z klasycznymi i wszystko mówiącymi zwrotami typu "cardmaking" i "scrapbooking")...czai się TUTAJ.

Jeżeli los tego biednego domu (nie chodzi o nas) nie jest Wam obojętny - rozpowszechniajcie informację o warsztatach. Możecie też się na nie zapisać :)

p.s. To mój pierwszy post, ale jakże ważny :). Moja żona, Zofia nie zgadza się na publikację takich treści. A ja uważam, że jest w błędzie. Kolejny post (mój) będzie o cegiełce na rzecz odbudowy numeru 8 :)

On na Was liczy.


Pozamiatane.

A właściwie skoszone. Ściślej rzecz ujmując - wybiórczo skoszone.



 Od razu lepiej, co nie?

Obejście pozostałoby zapewne nietknięte, gdyby nie wizytacja.

Nie da się ukryć - nadeszło remontowe przesilenie.

niedziela, 13 maja 2012

Zagraniczna sztuka szczęscia.

Na początku miesiąca wydawało nam się, że droga do Jizerki jest już otwarta, zapakowaliśmy więc ciocię I. wraz z wujkiem C. do samochodu, zignorowaliśmy znak informujący wprost i dosadnie o tym, że do Harrahova nie da się tędy jeszcze dojechać i pojechaliśmy ... pooglądać śnieg w maju.

Wracając ujrzeliśmy wyrywające serce z piersi wspomnienie dzieciństwa, pokaz dekarskiego kunsztu, Godzillę zachodniosłowiańskiego południa...?

Sami nie wiemy, co właściwie zobaczyliśmy, zamieszczamy więc zdjęcie.


piątek, 11 maja 2012

Dynamiczny rozwój sytuacji.



D., architekt, odebrał telefon i zapewnił, że niebawem pojedzie do Lwówka złożyć wniosek o pozwolenie na budowę.

Tak, tak - już to słyszeliśmy.

Mogliśmy czekać dwa lata, możemy poczekać jeszcze  kilka miesięcy. W perspektywie mamy odwoływanie się od nakazu przeprowadzenia jakiejś analizy BHP oraz koszenie i podlewanie rozległego obejścia, jednego orzecha włoskiego, dwóch kasztanowców (przezornie posadzonych bardzo daleko od domu) i sześciu jarzębin.

Zupełnie przestało nam się spieszyć.

Może w przyszłym roku wesprzemy dom w rozbiórce, by uniknąć płacenia srogiego podatku od nieruchomości? Może numer 8 zdąży do tego czasu załatwić to za nas.

poniedziałek, 7 maja 2012

Widoki (na przyszłość), czyli o co chodzi z tym domem kultury.

  Jak wiadomo, mamy widok.





No, może nie zawsze, ale jednak!

Jak może nie do końca wiadomo, mamy też drugi widok. Nieco odmienny.

Prawo do widoku numer jeden nabyliśmy jakieś dwa i pół roku temu głównie po to, by pewnego dnia rozpocząć sielskie życie, w którym widywać się będziemy także w pracy. W wyniku wielu pozornie fatalnych zbiegów okoliczności (brak pracy w powiecie, wysoki stopień niesuboordynacji D., architekta, ogólny (niegalopujący) stan finansów, mieszkanie u ujścia ulicy Kasprowicza w Jeleniej) staliśmy się dzierżawcami widoku numer dwa (gdyż jak wiadomo nie ma tego złego). I plan został zrealizowany. Inaczej rzecz ujmując, numer 8 miał być środkiem do celu, ale sądziliśmy, że będziemy musieli go (ten dom) najpierw wyremontować. Okazało się, że dom stoi odłogiem (nawet doń nie wkraczamy, od kiedy weszliśmy w rolę niedzielnych działkowców miotamy się jedynie wokół murów), a my remontujemy cel. I tak, dom kultury, który mieścić miał się w Kłopotnicy (i pewnie kiedyś będzie się mieścił) ziści się w industrialnych klimatach Ubocza, na zapleczu firemki, którą skleciliśmy naprędce z powodu domu, prawie dwa lata temu, mając nadzieję na wyciągnięcie z niej jakiegoś minimum socjalnego.

Także...szukamy okolicznych ludzi do prowadzenia warsztatów rękodzielniczych, tylko na projekcje w szczerym polu jeszcze trochę będziemy musieli poczekać.

niedziela, 6 maja 2012

Wczoraj

poznaliśmy Sąsiada.

Nie napiszemy nic więcej, gdyż lewą ręką podtrzymujemy sadzone właśnie na włościach drzewka (na czele z orzechem przywleczonym do Kłopotnicy przez Śledzibowców), a prawą urządzamy "kameralny" (czytaj: bardzo mały) prywatny dom kultury w zupełnie innym miejscu.

Wyszło jak zwykle, czyli inaczej niż się spodziewaliśmy, ale nie ma tego złego.

P.s.Chętnych na sadzonki malin odmiany Neusorge, bzu i lipy oraz płotów serdecznie zapraszamy na legalny szaber...choć różnie może się on skończyć.