Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 14 maja 2012

Pozamiatane.

A właściwie skoszone. Ściślej rzecz ujmując - wybiórczo skoszone.



 Od razu lepiej, co nie?

Obejście pozostałoby zapewne nietknięte, gdyby nie wizytacja.

Nie da się ukryć - nadeszło remontowe przesilenie.

5 komentarzy:

  1. Skoście jeszcze w miejscu kluczowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że na coś się przydamy;) (ups -chyba czeka nas to samo ;/).

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne przejście, nie przymierzając jak ten czerwony dywan w Cannes jakimś ;-))
    A u nas trawa nietknięta...

    OdpowiedzUsuń
  4. u nas tez pierwszy pokos był a kosiarz odgraża się,że zarazem ostatni:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomyśleć, że Rado takie dziwadło, że go koszenie cieszy. Od każdej roboty ucieka do kosiarki...


    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń