Arcyciekawa opowieść o nasze skromnej (nie)budowie jeszcze długo się nie
skończy. Przynajmniej nie w tym roku. Poza powodami prozaicznymi
(wiadomo, o co chodzi), są również takie całkiem ważne. Czas na
budowanie mamy do września. Później nie będziemy już mieli chwili na
takie, jak to się ładnie mówi, duperele. Tak przynajmniej wynika z
naszego skromnego, życiowego doświadczenia. A w cztery miesiące domu
nie postawimy i nie wykończymy, bo to, bo tamto i bo pośpiech jest naj,
najgorszym doradcą.
Póki co zafundowaliśmy sobie dwie warstwy papy klejone na gorąco. Kiedy nasz wykonawca skończy jakąś inną fuchę (czyli gdzieś w kwietniu lub maju), trzeba będzie dopracować trzy szczegóły
i można szaleć z zaprawą i cegłą. Nadprożami i filarami. Zbrojeniem i laniem betonu.
Co nagle to po diable.
OdpowiedzUsuńDlatego tak długo szykujecie się na obiad u nas?
UsuńSzczegóły pierwszy i trzeci wyglądają wyjątkowo niepokojąco. Nie wiem, który niepokoi bardziej. Choć ja pewnie do końca życia będę mieszkał w moim małym białym domku przy wieży (Minister po raz kolejny odmówił mi dotacji), to jednak doradziłbym dość ścisły nadzór nad pracą Waszej ekipy budowlanej. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Też nas to nie relaksuje.
UsuńTaki minister to nie wie, co dobre. Niedługo wybory, może przyszły rok będzie bardziej przychylny dla Ciebie, za co oczywiście trzymamy kciuki.
No nie wygląda to za dobrze, ale trzymam kciuki za szybkie ukończenie.
OdpowiedzUsuń