Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 6 marca 2011

Inskrypcja.

Wszyscy w swoich remontowanych obejściach mają jakieś autografy cieśli, inicjały fundatora.
A my? No cóż, przede wszystkim mamy monstrualny bałagan. (Jest takie słowo na "s", które nieco dokładniej ilustruje układ i stan przedmiotów znajdujących się w obrębie działki 20/5 z posadowionym na niej siedliskiem, pozostaniemy jednak przy eufemistycznym bałaganie, ze względu na szacunek dla ewentualnych czytelników i dbanie o własne dobre samopoczucie).

Są takie dni, kiedy Okruch z zapałem uczestniczy w pracach porządkowych. Są też takie, które wypełnia (poza odgłosem szurających w drodze na stertę śmieci gabarytów) skandowanie tytułów bajek w okruszym narzeczu oraz nieustanne pragnienie buszowania po okolicach zakazanych (czytaj - pobliże studni, pobliże wielkiego dołu po piwniczce lub szambie, wypełnionego aktualnie skutymi lodem śmieciami, wnętrza domu zamieszkałe przez grzyby i dyndające kable). Wówczas siły sprawcze dzielą się przez dwa i połowa z nas ogląda pieski, kotki i krówki na podwórku sąsiadów, a druga robi coś. To znaczy COŚ. Czyli zbliża się wielkimi krokami do prac rozbiórkowych (na ogół, od kiedy wyeliminowaliśmy kropidlaka z sieni i kuchni oraz dokonaliśmy odsłonięcia szachulcowych belek w części wnętrz na piętrze - celem przywrócenia wentylacji* w domu, zbiera śmieci).

Wczoraj właśnie był jeden z takich dni, kiedy po półgodzinnej współpracy Potomka z nami nastąpił czas apeli o Charliego i Lolę, Świat Elmo, Strażaka Sama i Świnkę Peppę. Połowa z nas w celu obłaskawienia Stanisława udała się więc ku kotkom, pieskom i krówkom, druga sprawdziła, czy trudno będzie zbić, zmurszały jak się okazało, tynk ze elewacji od strony szosy. Nie było trudno. Ale za to jak interesująco! Na tynku bowiem widniała inskrypcja (czas przeszły jest uzasadniony faktem, że rozstaliśmy się z tą historyczną pamiątką, roztrzaskując ją w drobny mak). Jak mogliśmy ją wcześniej przeoczyć?



Udało nam się odczytać jedynie datę (ściślej rzecz ujmując rok)...urodzin jednego z nas.


*Numer 8 nadawałby się do zilustrowania podręcznika o tym, jak udusić stary dom. Po pierwsze należy zamontować plastikowe okna, a pozostałe otwory okienne uszczelnić grubą folią. Po drugie należy podwórze obłożyć płachtami gumy, albo zalać betonem, po trzecie trzeba koniecznie nigdy nie usuwać starej farby olejnej, tylko kłaść kolejne warstwy na te zniszczone, wieloletnie... no i oczywiście trzeba zaniedbać rów, to podstawa, żeby duszenie dobrze komponowało się z podtapianiem. W żadnym razie nie można też zapomnieć o nadmiarze linoleum!

P.s. Wczoraj obfitowało też w inne, nie mniej ekscytujące epizody. Robiliśmy na przykład coś takiego:



Ten temat jeszcze powróci, kiedy dokonamy dzieła. A imię jego (czyli dzieła, przyp. red.) - Rozbiórka Betonowej Polewy Podwórka.

2 komentarze:

  1. oj,wiem co to znaczy-mieć full roboty i chęci, a trzeba zająć się dzieciem! my właśnie, dzięki młodej,teraz się uwsteczniliśmy:)czyli u Was powoli wiosna w obejściu:)zazdroszczę:) co do napisów, itp. bardziej wiekowych:) z pewnością coś w domu się objawi w czasie remontu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. byle do przodu!!!życzenia dalszych postępów od kibicki:)

    OdpowiedzUsuń