Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 3 czerwca 2010

Pierwsze pieczenie na obcym terenie.

Mimo tego impresjonistycznego obrazka wysiedliśmy z naszego krążownika szos.

Kopaliśmy.

I finalnie doszczętnie mokrzy wróciliśmy po ratunek do naszego miejsca pobytu czasowego, zawierającego piekarnik elektryczny.
Jeżeli na zewnątrz jest tak, jak jest ("Tylko zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy"), nie pozostaje człowiekowi nic innego, jak pocieszyć się skromny kulinarny wyczynem.


Czekamy na odsiecz.
Posiłki przybywają już dziś.

4 komentarze:

  1. jeśli jeszcze trochę popada to zamiast remontu trzeba się będzie "podpalić"( w znaczeniu postawić dom na palach)U nas w łazience zaczęło się w związku z tym "grzybobranie"ale jedziemy dzisiaj walczyć z grzybem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój ogród przedstawia obraz nędzy i rozpaczy.Wczoraj przeszły trzy burze z ulewnym deszczem i nawet z niewielkim gradem.Jak tak dalej pójdzie to chyba się przesiądę z samochodu na amfibię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się klimat na Twoim blogu, będę zaglądała częściej:) Może zechcesz wymienić się linkami? Twój link już u mnie jest:) pozdrawiam, Aneta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję, żeby gwoli coraz większego (!) zaineresowania czytelników skrócić czas prac przy remontach a wydłużyć czas przeznaczony na pisanie :-).
    Wiecej, wiecej !!

    OdpowiedzUsuń