Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach.

Czekanie na projekt (koncepcję, ujmując rzecz ściśle) sprawia, że przychodzą nam do głowy rzeczy potworne. Skoro spektakularnych prac podejmować nie sposób i pula remontowa tkwi na koncie oczekując projektu wraz z nami...może by tak ją pomnożyć? Wiemy nie od dziś, że jest zbyt skromna, zatem do dzieła.
Poza genialnym i jakże zawodnym totolotkiem, i takimiż zdrapkami totalizatora, oraz zgubnym inwestowaniem w artykuły papiernicze (tych nigdy dość) w celu przerobienia ich na urocze karteluszki wykombinowaliśmy... giełdę. Giełdę staroci też, ale przede wszystkim tę niewłaściwą, ryzykowną, pełną zagonionych ludzi, którzy myśleć o pieniądzach zaczynają tam, gdzie nasz horyzont finansowy się kończy...
Życzymy sobie powodzenia, wierzymy w intuicję, która zawsze wie, kiedy wig20 będzie szedł w górę i grzecznie, zgodnie z sugestią państwa, inwestujemy w akcje firmy Tauron, która co jakiś czas przysyła nam rachunki za (i tak odcięty przez zacnych Szabrowników) prąd.

Nie dość, że bazalt się nam przydał (ciężarówki umożliwiają działania remontowe temu, kto akurat nie sprawuje pieczy nas Paproszkiem, gdy z ten, kto akurat ją sprawuje, nie wzywa tego oddającego się remontowaniu na pomoc, ponieważ najmłodszy z nas może wpatrywać się w mknące przez wieś potwory do końca świata i o jeden dzień dłużej), to jeszcze wyrodny Tauron, czyhający na dziewicze łąki i pastwiska ziemi mirskiej ze swoimi elektrowniami wiatrowymi, sprawi, że zatrudnimy wykonawcę, który wykończy nasz dom po ostatnią dachówkę!

Marzenia ściętej głowy? Owszem. Ale jakoś trzeba sobie radzić w trudnych czasach kapitalizmu...

Poza tym, jeśli się nie uda, odetchniemy z ulgą, że wszystko (i jeszcze więcej) będziemy robić własnoręcznie. W zasadzie, nawet gdyby i nasze horyzonty finansowe miały zaczynać się tam, gdzie teraz się kończą, nie przeżylibyśmy rozstania ze szpadlem, FAT MAXem i młotkiem.

Podsumowując - narzędzia są jak artykuły papiernicze - nigdy nie ma się ich dość!

10 komentarzy:

  1. Są mistrzostwa, można u buka trochę postawić;)
    Pozdro z Powstań! BZ

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj w tej kwestii nie pomogę (zreszta jak w kazdej innej związanej z remontem tez nie) ;) ale juz od dzis trzymam za Was kciuki! Dziękuję, że się odezwałaś/łeś/liście w sprawie kury :) szkoda, że skończyła marnie swój żywot a przecież tak ładnie wyglądałaby u Was jak już ukończycie remontować dom :))
    Pozdrawiam cieplutko i już zostaje u was!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ika,

    mieliśmy na myśli TWÓJ DOM:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dość odważna decyzja, zatem powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem :) ale po co mielibyście się jej pozbywać skoro u Was też mogłaby znosić złote jajka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ika,
    odpowiedź jest prosta.
    Ty taką chcesz. My niekoniecznie. :)
    Jeśli gdzieś zza winkla jej podobna na nas wyskoczy, złapiemy ją dla Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tak nie ma to jak szpadel, praca wlasnych rak i tony wlasnego potu... Znam to! To najlepsze co moze byc!
    Powodzenia, trzymam kciuki za wszystko co zrobicie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak najlepszych notowań, bo ponoć kto nie ryzykuje- nie jedzie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako ze firma BP (ta od beny) zanotowala spadek do najnizszego poziomu od 15 lat to wydaje mi sie jedyna sluszna opcja taka wlasnie inwestycja. Sam bym taka poczynil ale niestety kredyt zabezpieczony oszczednosciami wiec na razie nie ma opcji. Ale skoro wy tak to z calego serca x4 powodzenia.

    OdpowiedzUsuń