Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom. Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.
piątek, 17 czerwca 2011
Włamanie numer 9.
A już chcieliśmy się rozbestwić i zostawić remontowe gadżety we własnym domu!
ojacie! zagadajcie o tym z sołtysem-żeby wiedział,że ma złodzieja we wsi! gdy będę w Rębiszowie-zasięgnę języka-może złodzieje są znani w okolicznych wsiach? mam nadzieję, że większych szkód nie ma?
O, do licha, a co Wy za sąsiedztwo tam macie, zamiast chronić, obrabiają? Na Pogórzu, za trzecią górką jest pozostałość PGR-u, okoliczni mówią, że tam nie zdąży młotek spaść na ziemię, bo już jest przechwycony. Chyba dalej trzeba w bagażniku wozić cały warsztat narzędziowy, pozdrawiam serdecznie.
U mnie pomogl "alarm" i tabliczki... ale obory niestety nie udalo sie uchronic... wlamania staly sie rzecza juz jakby "na porzadku dziennym..." i byloby dziwne, gdyby bylo inaczej...! Przyzwyczaicie sie... ja tez przywyklam juz do wszystkiego!!! Taki juz nasz los!!! Glowa do gory... i tylko bez zadnych zalaman, prosze!!!
U nas jest alarm, ale w otwartej starej stodole stoi pełno mebli i sprzętu i jakoś nikt się tym nie zainteresował. Za to moi rodzice mieli kiedyś siedlisko zdala od wszystkiego i tam kraty w oknach i rolety antywłamaniowe (bo inaczej się nie dało), ale i to nie pomogło. Przyjechali z ciągnikiem i wyrwali wszystko, poodbijali i ukradli nawet kafelki z łazienki, rozebrali ściany, które nie były nośne i wywieźli cegły. Rodzice dom sprzedali, bo nie dało się inaczej. Mam nadzieję, że u Was będzie lepiej. Pozdrawiam.
U nas na Dolnym Śląsku robi się to tak: na wyjazd kupujesz najtańsze wino z Pierdonki coś koło 3,50 i koniecznie coś taniego na zagrychę i kładziesz na stole w salonie/kuchni.
Piszesz kartkę na tym stole, że w domu i tak nic nie ma cennego (i ma nie być) i że prosisz o poszanowanie domu.
Sąsiadów informujesz, że klucze są pod donicą albo wycieraczką (rozejdzie się po wsi).
Włamania i tak nie unikniesz - a tak zmniejszysz straty.
Racjonalne oszczędzanie - no przepraszam ja Ciebie. Jakieś granice szacunku dla siebie, a i złodzieja:), chyba jednak wbrew pozorom istnieją. Najwyraźniej żyjemy na innych Dolnych Śląskach:) Kurde może jeszcze dorzucić papierosy, świeżą gazetkę i karteczkę z przeprosinami, że nie posprzątane.
Ręce opadają i krew się gotuje.. popytajcie po wsi ,na pewno wiedza kto to, ale wygląda to na czystą złośliwość.. bo przecież widać, że nic w tym domu nie ma do kradzieży ... Zawsze tak samo się czuje podle i zawsze jak jadę do Niebieskiego to z duszą na ramieniu.. co tym razem :(
Sara, najwyraźniej już chyba etatowo musisz się ze mną nie zgadzać.
Ten popularny sposób jest wypróbowany przez lata choćby przez kierowniczkę w zaprzyjaźnionej firmie, gdzie za chwilę jadę - jej rodzina uwielbia się działkować.
Nie ma sezonu, aby wino i korniszony nie zginęły ze stołu - w jej altanie nie ma jednak zniszczeń i śladów demolki na ogródku.
Sąsiędzi - tacy idealiści jak ty - montują w altanie kolejne z serii drzwi, kraty, itp. - a i tak nic to nie daje - i zdarzy się, że złodzieje zniszczą uprawy/itp.
Swoją drogą dorzucenie do "złodziejskiego łupu" paczki tanich papierosów to tez dobry pomysł.
Nie, no zgadzam się, że płacenie haraczu i wyrabianie sobie marki wśród menelstwa może być skuteczne. Jak najbardziej.
Pomysł Sarenzir wydaje się rozsądny, może uda się ustalić sprawcę/-ów. Jednocześnie może mieszkańcy wykażą jakąś solidarność... może ktoś do pilnowania, nawet takiego symboliczno - sąsiedzkiego? Skubańcy, wierzę, że nie będą bezkarni.
Rodzina ma domek letni we wsi, gdzie połowa ludzi w sile wieku nie pracuje, wielu z nich nie pracowała nigdy, ale jakoś z głodu nie umierają, rodziny zakładają, źle ubrani nie chodzą, ich dzieci też.
Jak możesz się domyślić, plagą okolicy są kradzieże w domach, łącznie z tym, że potrafią ci rozmontować całą instalacje CO w domku na krawędzi osiedla i wywieźć niezauważani.
Oczywiście nikt NIE WIE kto kradnie, Policja wzrusza ramionami...
to tym razem pogranicze lubusko-wielkopolskie, wyższa cywilizacja - tam już sposób na wino i korniszony nie działa
:(
OdpowiedzUsuńojacie!
OdpowiedzUsuńzagadajcie o tym z sołtysem-żeby wiedział,że ma złodzieja we wsi! gdy będę w Rębiszowie-zasięgnę języka-może złodzieje są znani w okolicznych wsiach?
mam nadzieję, że większych szkód nie ma?
O, do licha, a co Wy za sąsiedztwo tam macie, zamiast chronić, obrabiają? Na Pogórzu, za trzecią górką jest pozostałość PGR-u, okoliczni mówią, że tam nie zdąży młotek spaść na ziemię, bo już jest przechwycony. Chyba dalej trzeba w bagażniku wozić cały warsztat narzędziowy,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
O rety! a cóż oni u Was kradną?!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Przykro słyszeć. Mam nadzieję, że szkody niewielkie?
OdpowiedzUsuńU mnie pomogl "alarm" i tabliczki... ale obory niestety nie udalo sie uchronic... wlamania staly sie rzecza juz jakby "na porzadku dziennym..." i byloby dziwne, gdyby bylo inaczej...!
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaicie sie... ja tez przywyklam juz do wszystkiego!!!
Taki juz nasz los!!!
Glowa do gory... i tylko bez zadnych zalaman, prosze!!!
U nas jest alarm, ale w otwartej starej stodole stoi pełno mebli i sprzętu i jakoś nikt się tym nie zainteresował. Za to moi rodzice mieli kiedyś siedlisko zdala od wszystkiego i tam kraty w oknach i rolety antywłamaniowe (bo inaczej się nie dało), ale i to nie pomogło. Przyjechali z ciągnikiem i wyrwali wszystko, poodbijali i ukradli nawet kafelki z łazienki, rozebrali ściany, które nie były nośne i wywieźli cegły. Rodzice dom sprzedali, bo nie dało się inaczej. Mam nadzieję, że u Was będzie lepiej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA to skurczybyki... że im łapska nie uschną ...!!
OdpowiedzUsuńHeh, może rozszerzycie działalność gospodarczą o usługi detektywistyczne, a na numerze 8 jakiś wymowny szyld zawiesicie.
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki za utemperowanie łajdactwa
Pzdr.
U nas na Dolnym Śląsku robi się to tak: na wyjazd kupujesz najtańsze wino z Pierdonki coś koło 3,50 i koniecznie coś taniego na zagrychę i kładziesz na stole w salonie/kuchni.
OdpowiedzUsuńPiszesz kartkę na tym stole, że w domu i tak nic nie ma cennego (i ma nie być) i że prosisz o poszanowanie domu.
Sąsiadów informujesz, że klucze są pod donicą albo wycieraczką (rozejdzie się po wsi).
Włamania i tak nie unikniesz - a tak zmniejszysz straty.
co za kraj :/
OdpowiedzUsuńRacjonalne oszczędzanie - no przepraszam ja Ciebie. Jakieś granice szacunku dla siebie, a i złodzieja:), chyba jednak wbrew pozorom istnieją. Najwyraźniej żyjemy na innych Dolnych Śląskach:)
OdpowiedzUsuńKurde może jeszcze dorzucić papierosy, świeżą gazetkę i karteczkę z przeprosinami, że nie posprzątane.
Ręce opadają i krew się gotuje.. popytajcie po wsi ,na pewno wiedza kto to, ale wygląda to na czystą złośliwość.. bo przecież widać, że nic w tym domu nie ma do kradzieży ... Zawsze tak samo się czuje podle i zawsze jak jadę do Niebieskiego to z duszą na ramieniu.. co tym razem :(
OdpowiedzUsuńSara, najwyraźniej już chyba etatowo musisz się ze mną nie zgadzać.
OdpowiedzUsuńTen popularny sposób jest wypróbowany przez lata choćby przez kierowniczkę w zaprzyjaźnionej firmie, gdzie za chwilę jadę - jej rodzina uwielbia się działkować.
Nie ma sezonu, aby wino i korniszony nie zginęły ze stołu - w jej altanie nie ma jednak zniszczeń i śladów demolki na ogródku.
Sąsiędzi - tacy idealiści jak ty - montują w altanie kolejne z serii drzwi, kraty, itp. - a i tak nic to nie daje - i zdarzy się, że złodzieje zniszczą uprawy/itp.
Swoją drogą dorzucenie do "złodziejskiego łupu" paczki tanich papierosów to tez dobry pomysł.
Nie, no zgadzam się, że płacenie haraczu i wyrabianie sobie marki wśród menelstwa może być skuteczne. Jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńPomysł Sarenzir wydaje się rozsądny, może uda się ustalić sprawcę/-ów. Jednocześnie może mieszkańcy wykażą jakąś solidarność... może ktoś do pilnowania, nawet takiego symboliczno - sąsiedzkiego? Skubańcy, wierzę, że nie będą bezkarni.
Rodzina ma domek letni we wsi, gdzie połowa ludzi w sile wieku nie pracuje, wielu z nich nie pracowała nigdy, ale jakoś z głodu nie umierają, rodziny zakładają, źle ubrani nie chodzą, ich dzieci też.
OdpowiedzUsuńJak możesz się domyślić, plagą okolicy są kradzieże w domach, łącznie z tym, że potrafią ci rozmontować całą instalacje CO w domku na krawędzi osiedla i wywieźć niezauważani.
Oczywiście nikt NIE WIE kto kradnie, Policja wzrusza ramionami...
to tym razem pogranicze lubusko-wielkopolskie, wyższa cywilizacja - tam już sposób na wino i korniszony nie działa