Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

środa, 18 maja 2011

Zbawienne skutki inwestycji.

Taczka okazała się strzałem w dziesiątkę.
Nie dość, że przestaliśmy nosić gruz garściami i siano źdźbło po źdźble, to jeszcze Potomek czynnie jął angażować się w remont.


6 komentarzy:

  1. z taka pomocą remont pójdzie raz,dwa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. to może S.S. zostanie w przyszłości specem w tej materii;)? taczka może odmienić los wielu ludzi, hehe:)

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze, że też dzieci zawsze garną się do pomocy, potem bywa trudniej :-) a ja... jak chciałam zawsze tacie w jakichś majsterkowych sprawach pomóc to krzyczał do razu do mamy "Weź ją stąd!!!" :-))))

    OdpowiedzUsuń
  4. a za kilka lat (no może kilkanaście) powie jakiejś dziewczynie: "własnymi rękami budowałem ten dom!" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra taczka to podstawa.Ja lubię takie skrzypiące.Wtedy moi panowie wychodzą z domu i...muszą pomagać

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna taczka! Taka nowiutka i niepoobijana. I lekka. Chyba też poczynimy inwestycję... Bo nasza wygląda jak pra,pra,pra babcia Waszej taczki:-)))

    OdpowiedzUsuń