Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 22 maja 2011

Marazm.

Po pierwsze - zarośliśmy.

Po drugie - nadal palimy ogniska. A w nich - słomę i spróchniałe płoty.

Po trzecie - mini-widły, zakupione w mirskiej księgarni, dzielnie angażują się w prace porządkowe

oraz w rekultywację ogródka(po czwarte). (Miejsce odgrodzone barykadą z kamieni, której nie wolno przekraczać operatorowi żółtych wideł, to uprawa słonecznika.)

Po piąte - jest nadzieja na plony (czytaj:powidła).


Po szóste - wywód.

Zupełnie pominęliśmy w naszym dzienniku (nie)budowy wiekopomną chwilę!
Udało nam się skontaktować z D., architektem, który otrzymał...WARUNKI ZABUDOWY z gminy. Powiedział także "Działamy!". Zapomnieliśmy się nawet ucieszyć - długotrwała posucha w tej sprawie wypruła z nas wszelkie dotyczące jej emocje.

Poza tym rejestrujemy pewien marazm.

Niby z piwnicy w bloku z wielkiej płyty wywlekamy kosę i siekiery, pakujemy je do samochodu...no i jeździmy robić mniej więcej cokolwiek, a wszystkie prace są takie niezbędne, że nie wiadomo w co ręce włożyć...i niby są jakieś mikropostępy, ubywa siana i płotów, sterta gruzu maleje...ale ciągle widzimy tę hałdę drewna przed stodołą, kupę siana w stodole i gruz, którego jest co najmniej dwa razy więcej niż tego, który tkwił od roku (!) pod domem.
Kwestię środków na remont przemilczymy. Łatwo się domyślić, co sądzimy na temat posiadanej puli pieniędzy, nazywając taczkę "inwestycją".

Brak nam zapału. To pewnie przejściowe...

11 komentarzy:

  1. Ku pokrzepieniu serc: u mnie zupelnie podobnie!
    Gruz tez jakby cosik podwojony?! Az sie zdziwilam nieco?!
    A taczka jak slowo daje... to Inwestycja nie byle jaka, bo na cale zycie, u mnie jeszcze dodatkowo - dwie lopaty!!!
    Poza tym... ogolny brak zapalu... Tak... to z pewnoscia stan przejsciowy?!

    Bedzie lepiej, bo przeciez ratowanie starego domu- to szczytny cel!

    OdpowiedzUsuń
  2. zapał wróci na pewno a siana ZA DARMO nikt nie chce? U nas chciał...

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie dobrze:) Wątpliwości każdego dopadają, nawet w duzo mniejszych przedsięwzięciach. Nie ma się co poddawać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z siana robi się kompost. W zorganizowanym miejscu na zapleczu. Za kilka lat super sprawa w ogródku, jeśli zaczniecie tam dodawać wszystko, co się szybko rozkłada, popiół, fusy z kawy, obierki z ziemniaków i warzyw, liście i łęty. Po co wywozić? ES

    OdpowiedzUsuń
  5. OLQA, nie śmiemy pytać - to siano z dodatkami ogromnych ilości gruzu. Oczywiście to nie my je tak zaprawiliśmy...

    Kresowa Zagrodo,
    wiemy, wiemy. Ale nie mamy zaplecza (przynajmniej do czasu, gdy objawią się nam faktyczne granice działki, że przyszłe rajdy ciężkiego sprzętu po obejściu przemilczymy), siano jest w stanie totalnego zaśmiecenia, w dodatku ilości przemysłowe, a to pole, na które moglibyśmy te ewentualne przemysłowe ilości kompostu wywalić, nadal nie jest ani trochę nasze:(

    Dlatego - FIRE!!!

    Gocha, Amelia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. marazm na pewno wnet minie :)mamy podobne odczucia-tyle do zrobienia,że nie wiadomo za co się zabrać. Istne dylematy osiołka...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To tylko wiosenne zmęczenie materiału, taki stan mija, nie wolno zrażać się, tylko dziobać systematycznie robotę, kiedyś się skończy, powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja wierzę, że w natłoku spraw trzeba ruszyć jedną nawet drobną a reszta poleci sama ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo znam ten stan ... Mija, wraca, przechodzi i znów się pojawia. Chyba trzeba się przyzwyczaić, że jest drugą stroną i nieodłącznym towarzyszem gorącego entuzjazmu, zachwytu i zakochanego uporu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam takie coś odgruzowując własne biurko (to było na pociechę).

    OdpowiedzUsuń