Z okazji zmiany pogody, zamiast zająć się własnym obejściem, pojechaliśmy objadać rząśnicką ludność z zupy dyniowej.
Nie obyło się bez rewanżu. Rząśnicka ludność przybyła następnego dnia ogławiać niezbyt naszą wierzbę.
Skarb Państwa pozbył się na rzecz prywatnej posesji wyżej wymienionych kilku dorodnych gałęzi.
Wizyta odbiła się pozytywnie na parcelowaniu sterty (jej cześć, ku naszej ogromnej radości, wyjechała do Rząśnika) oraz na wzbudzaniu w wyżej wymienionej ludności szacunku dla naszych prac melioracyjnych. Bardzo, bardzo nam przykro, ale zdjęcie człowieka na wierzbie jest jedynym fotodokumentem z minionego weekendu - momentu walki pojazdy mechanicznego z żywiołem (oczywiście z przyzwoitości wywołanej współczuciem) nie uwieczniliśmy.
Co nieco na ten temat napisał natomiast sam zainteresowany, (prawie?) pokonany w nierównej walce z rządną krwi łąką.
No ładnie.. widzę tu proces integrowania się migrantów z lokalną społecznością. Za grosz szacunku dla Państwowego ! Tak właśnie rozgrabiono Dolny Śląsk !
OdpowiedzUsuńZałóżmy, że Państwo wynagrodziło nas w ten sposób za udrożnienie zapuszczonego rowu, należącego do RP.
Usuńa foty z wizytacji ruderii nie ma? jestem cokolwiek zawiedziona...
OdpowiedzUsuńjak dobrze mieć sąsiada- choćby rząśnickiego
OdpowiedzUsuńDużo bardziej niż rząśnicki przydał się sąsiad kłopotnicki, nieznany, co to spadł z nieba, nie wiadomo dlaczego, zabrał nam szpadel i zaczął wykopywać samochód z błota. Tak po prostu. Będę chwalić jego imię po wsze czasy, za każdym razem przypominając sobie moment, gdy z radosnym beknięciem błota samochód wydostał się na twardy grunt.
OdpowiedzUsuńBłoto wciąga, a off-road zbliża ludzi :)
OdpowiedzUsuńTylko zdjęcie ręki człowieka na wierzbie... Tylko tyle?
OdpowiedzUsuńIntegracja z tubylcami to jest to, u nas też pierwsze koty za płoty!
OdpowiedzUsuń