W niedzielę bawiliśmy się trochę w Kopciuszka. Wybieranie dachówki z plew szkodzi zdrowiu. Psychicznemu. Cóż jednak było począć - nie dało się tego ruszyć ani widłami, ani łopatą (ani nawet siekierą).

Odzyskaliśmy nieco drewna, które przeznaczymy chyba na ogrodzenie.

Na pierwszym piętrze (którego nie będzie) urądziliśmy sobie małe pobojowisko.

Powiększyliśmy też kilka prześwitów.

Jak widać w ciągu jednego weekendu nie udało nam się zlikwidować całej podłogi, ani nawet uprzątnąć ostatecznie tych osiemdziesięciu metrów kwadratowych.

W międzyczasie, wśród plew, znaleźliśmy skarpetę.
Była pusta i dość niezachęcająca do zakwalifikowania jej jako obiektu zabytkowego.
No cóż. Gwiazdor się nie postarał.
P.s. w odpowiedzi na pytanko Sarenzir
Dom w pewnym momencie będzie wyglądał jakoś tak:

Nie wiemy jeszcze, czy dach będzie podtrzymywany na jakichś wspornikach, czy też przyjdzie mu odradzać się ze sterty belek.