Gapienie się w nieistniejącą już czeluść szamba jest niezaprzeczalnie fantastycznym uczuciem.
Było... i nie ma. (Przystajemy koło ex-dziury często i z satysfakcją wzdychamy.)
Mała rzecz, a cieszy!
Z nieprzemijającej okazji oczekiwania na pozwolenie na rozbudowę (w najlepszym razie zstąpi na nas w sierpniu, nie przyzwyczajamy się jednak nadmiernie do tej myśli) nadal zajmujemy się zabawą w działkowców i ogrodników. Idzie nam wybornie.
Wszystko będzie kiedyś wyglądało mniej więcej tak:
Było... i nie ma. (Przystajemy koło ex-dziury często i z satysfakcją wzdychamy.)
Mała rzecz, a cieszy!
Z nieprzemijającej okazji oczekiwania na pozwolenie na rozbudowę (w najlepszym razie zstąpi na nas w sierpniu, nie przyzwyczajamy się jednak nadmiernie do tej myśli) nadal zajmujemy się zabawą w działkowców i ogrodników. Idzie nam wybornie.
Wszystko będzie kiedyś wyglądało mniej więcej tak:
Zrealizowaliśmy
-konwalie na grobowcu szamba,
-wbicie dwóch grubych pali i ustawienie kolejnej sterty kamieni jako podwaliny pod ogrodzenie złożone z tego, co pod ręką (kamienie, resztki domu, chaszcze) - może zrobilibyśmy więcej, ale oczywiście nie mieliśmy gwoździ, a na dodatek nie chciało nam się wywlekać taczki z piwnicy, ładować jej do bagażnika i wdychać dziwnej woni, jaką taczka wydziela, w czasie podróży na włości,
-sianie naparstnic i ostróżek (trzymajcie kciuki, rozmnażanie roślin z nasion wychodzi nam fa-tal-nie),
-sadzenie róż (czerwone kulki zimą
),
-wpuszczenie w grunt sadzonek winobluszczu (-szcza?) (wiemy, wiemy że przywleczony zza Wielkiej Wody, ale TA czerwień jesienią...no nie mogliśmy sobie odmówić).
Poza tym dokładnie czytamy moheryjne posty.
Oglądamy Maję w ogrodzie (bo pokazują rośliny i mówią, co to za jedne).
Gapimy się na ekipę remontującą (z projektem!!!) poddasze, które widzimy z naszego betonowego okna w Mirsku i zastanawiamy się, czy wyciągać od nich namiary. Szukanie fachowców nas przeraża.
(Sąsiedzi z Grudzy - liczymy na Wasze doświadczenie!)
W kontekście fachowców z nadzieją rozpamiętujemy postać W., spotkanego podczas Dnia Otwartych Domów Przysłupowych w najlepiej rokującym pośród tychże - Śledzibie.
Intensywnie myślimy o przeistoczeniu STRASZNEJ STERTY w coś bardziej praktycznego.
Foto by Stanisław |
Myślenie idzie nam doskonale.
Realizacja w powijakach...zdążyła już zarosnąć.
Po co Wam (jakis) projekt skoro macie taka rewelacyjna wizualizacje! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A
Gdy przybyłam Tu pierwszy raz, nie sądziłam, że będzie aż tak ciekawie :) Wizualizacja zaskakująca !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Niewątpliwie, jakość wzdychania, po likwidacji szamba uległa znaczącej poprawie. :D
OdpowiedzUsuńPzdr.
konwalie i naparstnice.. idealny zestaw dla wszystkożernego potomka :/ (mama, niam) ;)
OdpowiedzUsuń[i]
4 latki kwiatków nie jedzą, to są w miarę rozumne stworzenia, choć lepiej żeby wiedziały co jest trucizną
OdpowiedzUsuńTaak, szukanie fachowców jest przerażające... Ale przy TAKIEJ wizualizacji cała zabawa MUSI się udać ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskamy!
jak wtopić milion dolarów w mały domek w malowniczej okolicy - służymy pomocą! a propos doświadczenia - nasi przyjaciele wcześniej remontowali stary dom - my nauczeni ich doświadczeniem popełniamy dokładnie te same błędy, te same wtopy, a nawet, a co! dorobiliśmy się własnych megawtop: zapraszamy na ścieżkę dydaktyczną pt: trzeba to było przecież zrobić zupełnie inaczej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy
M. i P.
Nie siejcie bylin, szkoda czasu, posadźcie je. Jednoroczne sobie siejcie, boście początkujący, jako i ja kiedyś byłam.
OdpowiedzUsuńA zresztą, skoro z Moherii czerpiecie, to może Wam się wszystko uda od razu? Taka szkoła i tacy pilni uczniowie, kto wie?
Nie da się ukryć, po wpadce z sianą szałwią polecieliśmy po doniczkowaną:)
UsuńAle to takie fajne, jak coś rośnie od podstaw.
Bardzo fajny wpis. Podoba mi się
OdpowiedzUsuń