Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.
Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.
piątek, 15 czerwca 2012
Konstruktorzy obwoźnej biblioteki.
Wczoraj zabraliśmy się za budowę. Kompostownika (no dobra, nazwijmy rzecz po imieniu: kompostowniczka). Pewnie udałoby się nam go skończyć, gdyby nie pewien skromny niefart - zaopatrzyliśmy się w zbyt małą ilość gwoździ. W zasadzie w ogóle się w nie nie zaopatrywaliśmy, wierząc w przepastność i zasobność naszej skrzynki z narzędziami.
Nie ma jednak tego złego!
Ponieważ doczekaliśmy się w końcu nawiązania pewnych wewnątrzwsiowych znajomości (a dokładnie - jednej, poczwórnej), nie przejęliśmy się zanadto i podrzuciliśmy M. obiecane Dzienniki kołymskie i Białą gorączkę, wywożąc odeń Podróże z Herodotem - lekturę na długie, zimne, deszczowe wieczory.
Tymczasem dzisiaj w Mirsku - pełnia lata.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jakie "długie, zimne, deszczowe wieczory"?? Oj, bo wykraczecie! Lato ma być! ;-)
OdpowiedzUsuńależ syn Wam urósł!ciekawe czy jeszcze pamięta "pama" :)?
OdpowiedzUsuńBudowa bez gwoździ...Skąd ja to znam ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!