Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 19 marca 2010

Jeszcze będzie przepięknie!

Co prawda architekt nadal milczy, ale my , otwarci na walące do nas drzwiami i oknami dary losu, już wyobrażamy sobie jak Kevin McCloud (dla niewtajemniczonych - ten z Grand Designs), odpowiedzialny częściowo za nasze czyny (czytaj: nabycie domu)opowiada o naszym wysokim na ponad trzy metry lokum z antresolami (prawo budowlane nie chce się zgodzić na pomieszczenia mieszkalne o wysokości 1,5 m, a ponieważ jesteśmy entuzjastami formalności i uległości wobec machiny urzędniczej, zgadzamy się z nim potulnie) i perfekcyjnie zagospodarowanym na pokoje gościnne poddaszu oraz dużej jadalni i bawialnio-warsztatowni w stodole z niezbędną u podnóża Izer windą dla wózkowców*.

Jeszcze słowo o tym metrażu wzwyż. To pomysł pana D.(architekta). Doskonały. My, jako niewolnicy wyobraźni ludzi z wielkiej płyty, jakoś nie mogliśmy na to wpaść. Chcieliśmy pogodzić się z tą klaustrofobią! Jak dobrze, że ktoś nas oświecił.

Refleksja z zupełnie innej beczki:
Ale z nas starzy! Tylko Kłopotnica i Kłopotnica, urzędy i papierki, a tymczasem Okruch butów wiosennych nadal nie uświadczył... Na swoją obronę możemy rzec jedynie, że musimy się przeprowadzić, nim Stasiek zawrze przedszkolne znajomości. Mamy więc niecałe dwa lata...

________________________________________________
* Przez kopalnie, a w zasadzie dzięki nim, Góry Izerskie obfitują w asfaltowe drożyny, dzięki czemu można śmigać tam na dwóch kółkach, nie tylko rowerowych.
Po czeskiej stronie jest kilka wyznaczonych tras, ale i my możemy powoli przestać się wstydzić!
Oto szczegóły i dowody:
Na wózku

I jeszcze fotografia z wyprawy o znamiennym tytule "Izerbejdżan w jeden dzień" - widać solidną drogę, która, o ile pamięć nie zawodzi, ma coś wspólnego z kopalnią "Stanisław".

2 komentarze:

  1. pamięć nie zawodzi!

    ps.moja łydka do tej pory pamięta ową zacną wyprawę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po czeskiej stronie jest rzeczywiście masa świetnych dróg dla rowerzystów i nie tylko;przydałoby się tylko lepsze oznakowanie szlaków, albo - lepsza ich aktualizacja na naszych mapach, bo czasem bez gps-a strach iść;)))

    OdpowiedzUsuń