Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

środa, 10 marca 2010

"Życia panu nie starczy!"

Znamy już odpowiedź na pytanie "dlaczego ludzie nie kupują masowo dwustuletnich poniemieckich chałup w małych wsiach na Dolnym Śląsku i nie zamieniają ich na sielskie gospodarstwa agroturystyczne?". Po pierwsze - kupują i zamieniają. Po drugie - koszty takiej zabawy przewyższają znacznie zdrowy rozsądek. No cóż, pozostaje nam go porzucić - rozsądek ma się rozumieć, nie dom. Można by powiedzieć, że przedsięwzięcie kosztuje trzy razy tyle, ile mamy. Uznaliśmy jednak,że będziemy trzymać się wersji nieco odmiennej - mamy już jedną trzecią (a to przecież prawie połowa) kwoty niezbędnej do zrealizowania inwestycji.

***

Naprzeciwko naszego obejścia był piękny szachulcowy dom. Kupił go ktoś z Wrocławia mniej więcej w tym samym czasie, co my naszą chatę.
Nasze prace są na takim etapie:



Ich na znacznie bardziej spektakularnym:



Wątpliwości człowieka od kontenerów wobec naszego przedsięwzięcia ujęte nad wyraz subtelnie:
-Życia panu nie starczy!
Męska część naszej podstawowej komórki społecznej skwitowała zgrabnym:
-Dlatego zacząłem już teraz!

***

Ktoś pomógł nam z uprzątaniem domu.
Niewidzialna ręka pozbawiła nas żarówki, włącznika do hydroforu oraz starych kożuchów (w ostatniej sprawie - gromkie hip hip hurrra!). Dziękujemy, również za to, że nasz nowiutki grzejnik czekał na nas spokojnie niewzruszony szabrowniczym zajściem.

***

Wyjazd zaowocował jeszcze kilkoma odkryciami...
Tona śmieci to zaledwie połowa zasobów domu.
Architekt czyta nam w myślach.
Chyba jesteśmy niepoważni. (I najwyraźniej dobrze nam z tym.)

7 komentarzy:

  1. Chyba trafił swój na swego...jesteście równie szaleni co ja...tylko Wy macie więcej wydatków!
    Ja znalazłem sposób na finansowanie...rozejrzyjcie się!
    EU zwraca 50% kosztów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie będziemy ukrywać, że natknięcie się na twego bloga przywiodło nam do głów podobną myśl...

    Co do finansów... Kombinujemy już w kierunku sponsorowanego romansu z Panią Unią:)Niemniej jednak - dzięki za wsparcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Natura silniejsza od człowieka. Muszę się do Was wprosić!
    20-22 marca jestem w Karpaczu z grupą wypadową w Samotni...ale jeśli zaprosicie Intruza to chętnie zwiedzę Wasze siedlisko...o ile tam będziecie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tu nie było, acz nadrobiłam już zaległości czytelnicze. Jeśli chodzi o wyznaczenie poziomu wód gruntowych (nie wiem czy aktualne) to na piśmie Wam nic nie potrafię dać, nie ta branża, zali warto zapytać w pobliskiej kopalni. Powinni posiadać informacje o lokalnym poziomie wód gruntowych. Są jeszcze mapy hydrologiczne, które w jakiś tam sposób pokazują poziom wód gruntowych w przybliżeniu, ale nie ma to jak autentyczna dziura w ziemi. Macie tak jakiś ciek powierzchniowy, rów melioracyjny, rzeczkę względnie smródkę w pobliżu? Często-gęsto poziom wody w takim cieku odzwierciedla poziom zwierciadła wód gruntowych. A studnia jest kopana czy wiercona?
    Zofio pamiętam o proponowanym spotkaniu, odezwę się wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piotrze,
    niestety nie planujemy kolejnej marcowej eskapady do Kłopotnicy. No chyba, że pojawi się jakiś konkretny cel - spotkanie z architektem czy geodetą. To prawdopodobne.
    Jednak jeśli tylko masz ochotę zabłąkać się w nasze (przyszłe) strony - jesteś tam mile widziany przy udziale jeno duchowej naszej obecności. Co prawda wnętrz wówczas nie zobaczysz(chyba, że ktoś zapragnie znowu wesprzeć nas w opróżnianiu domu i rozprawi się z łańcuchem), ale też szczerze mówiąc poza kilkoma detalami niczego (poza imponującym grzybem) sobą nie reprezentują;)

    Weroniko,
    wszystko więc jasne. Dzięki Ci dobra Kobieto!
    Czekam na znak w sprawie kawki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wielkim wrażeniem:) Cieszę się, że znalazłam się na Waszym blogu. Będę chętnie śledzić Wasze postępy przy odnawianiu domu. Ja jestem jeszcze na etapie poszukiwania mojego miejsca na ziemi:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń