Nie wytrzymaliśmy i w sobotę wieczorem wróciliśmy do naszych małoojczyźnianych klimatów z (odległych o cztery godziny jazdy samochodem z nieukontentowanym dwulatkiem) Dusznik.
Zupełnie inaczej, niż mogłoby wynikać ze zdjęcia, było na tegorocznej Gali, choć uwieczniony wyżej moment przypada na jej apogeum.
Impreza - zupełnie dobra.
Promocja imprezy - warta jedynie przemilczenia.
Poza tym, coraz bardziej przyzwyczajeni do - nazwijmy rzecz po imieniu - faktu, że pomieszkamy w Mirsku jeszcze kilka lat, rozgromiliśmy paździerze w naszym, coraz mniej tymczasowym, mieszkanku. Przemknęły nam przez myśl wysokie loty gabarytów z kwietnia zeszłego roku.
A w sprawie remontu? Tak jakby czekamy na projekt. Mamy czas.
Dobrze, że nie należy sądzić po pozorach...
OdpowiedzUsuńPowodzenia w czekaniu ;-)
Pozdrawiam!
Najwyraźniej "wsiąkacie" już w miejsce :) To jest taki miły proces, ja ostatni oz zadowoleniem stwierdziłam, że "nam" rynek ładnie wyremontowali, a przecież jeszcze nawet tam nie mieszkam :)))
OdpowiedzUsuń