Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 10 lipca 2011

Jak zrealizować plan pięcioletni, czyli co dwa domy (przysłupowe) to nie jeden.

Bylibyśmy szczerze zmartwieni, gdyby pewne objawy chorowania na stary dom dotyczyły wyłącznie nas. Okazuje się, że nie my jedni przeglądamy ogłoszenia o nieruchomościach, serce mocniej nam bije na widok (prawie) każdej ruiny, a najchętniej wyremontowalibyśmy je wszystkie.

Wczorajsza wizyta jednak ugruntowała w nas przekonanie, że jesteśmy w normie.
Otóż pewni ludzie, mający na karku zupełnie nieprzeciętną ruinę, przybyli nam z odsieczą! Ostatecznie chodziło chyba o dostęp do naszego mirskiego prysznica...niemniej jednak nie pogardziliśmy pomocą.



Ogromne postępy zwieńczyły kolejne oględziny domu.
Daliśmy się przekonać - albo ktoś przytargał i użył do budowy naszego domu idealnie pasującą belkę nie-wiadomo-skąd, czyli z jakiegoś innego domu. Albo nr 8 był przysłupowy. Cóż, w obliczu dowodów wersja druga wydaje się dość prawdopodobna.



Po chwili refleksji postanowiliśmy, że numer 8 pozostanie "zwykłym" szachulcem. Nasza przebudowa wpisze się w targającą nim tradycję ciągłych zmian wizerunku.
Mamy nadzieję, że dowody będą mogły służyć nam jeszcze przez wiele lat i upamiętniać przeszłość Staruszka.
A jeżeli kiedyś zmienimy zdanie... :)


Do podjęcia decyzyj o zostawieniu gotowego przecież projektu w spokoju przekonało nas kilka czynników, szalę przeważyło jednak wyobrażenie o szczycie kiczu, czyli odtworzeniu konstrukcji przysłupowej tam, gdzie jednak mogło jej wcale nie być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz