Znowu bez aparatu, korzystając z przyjaznej aury umożliwiającej nie tylko podziwianie zrekonstruowanego dachu, ale także, a może przede wszystkim, dojazd do numeru 8, zastaliśmy pokrycie zdecydowanie opanowane. Nie błąkało się po okolicy, tylko dostojnie tkwiło tam, gdzie jego miejsce.
Autor zajścia, po wykonanym przez nas telefonie, stał się znany - to K., dekarz cudotwórca, który poproszony wieki temu o naprawę był we Francji, a jak wrócił, poczekał na odpowiednie okoliczności przyrody i czym prędzej załatał, przybił i poprawił, co było trzeba.
Teraz możemy czekać na pozwolenie choćby do kolejnej zimy! (Odpukać.)
no i zdarzają się cuda! cbdo i oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńWitam. Ja chciałem się przywitać :). Fajny dom macie i bardzo duży. Pomimo historycznych wojen na terenach Polski, nawet taki okaz możńa znaleźć. Będę śledził remonty, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHa! Numer 8 przyciąga życzliwych, myślących ludzi :)
OdpowiedzUsuńNo to niezły numer, faktycznie! :D Oby się Wam więcej takich trafiało. :D Pzdr.
OdpowiedzUsuń:)) a to niespodzianka
OdpowiedzUsuńTo ci dopiero historia! Dobrze że to nie były haluny!
OdpowiedzUsuńTaki dekarz to SKARB!
OdpowiedzUsuńdobrze,że ktoś czuwa nad obejściem :)
OdpowiedzUsuńTakie cuda mniemane są wskazane i bardzo mile widziane :)
OdpowiedzUsuńTo teraz trzeba iść za ciosem i rejestrację przykręcić;)
OdpowiedzUsuń