Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 28 maja 2010

Z motyką na słońce. List otwarty.

Mogliśmy dać krótką odpowiedź w komentarzach, ale wypuszczenie tego bloga w świat zobowiązuje. A niech znajdzie się ktoś, kto się waha, patrzy na taką starą chałupę, sprzedaje w myślach wszystko co ma i oczyma wyobraźni już ją remontuje. I wpadnie tu, przeczyta, utwierdzi się w tym, że się da...i zajrzy do komentarzy, a tam kukułcze jajo. Ostatnia rzecz, jakiej na pewnym etapie podobnych przedsięwzięć trzeba człowiekowi, który zdążył się już zorientować, że postradał zmysły (i jedyne, co mu zostało, to wykonać plan), to wątpliwości. Tyle tytułem wstępu. Teraz konkret!

Szanowny Anonimowy,

cieszy nas niezmiernie, że przyjrzałeś się naszej radosnej twórczości. Widać narracja przyzwoita i jest na czym oko zawiesić. Mamy nadzieję, że czas spędzony z nami nie został przez Ciebie uznany za stracony.

Musimy koniecznie nawiązać do twojej wątpliwości z zakresu narzędzi ogrodniczych i astronomii.

To prawda, mamy tylko motykę. (I nietrafione kupony totalizatora sportowego.) Ale jakaż to motyka!

Trzonek zbudowany ze szczęścia do ludzi (Taki pośrednik P. na przykład. Taki architekt D. na przykład. Takt i fachowość. Że o naszych Niezastąpionych Batalionach Taniej Siły Roboczej nie wspomnimy.).

A ostrze to umiejętności własne. Zapał, wciskanie samym sobie kitów niezbędnych do tego, by nie zwariować, fanatyczna wiara w celowość realizacji przedsięwzięcia. Z wykończeniówką sami damy sobie radę (a to 35 % kosztów, niech materiał wyniesie z tego 20% (wersja pesymistyczna, mało realistyczna),15% mamy w kieszeni). Przygotowanie domu do budowy to czysta rozkosz. Potomek jest fanatykiem dmuchawców, będzie można więc koncentrować siły na robocie. Później uczynimy z niego fanatyka dmuchanych basenów. Później szeleszczących liści. No i całe szczęście przez wieś mkną te ciężarówki z bazaltowym urobkiem. A Okruch żadną ciężarówką nie wzgardzi...

Mimo wszystko dziękujemy za trzymanie kciuków. Tego nigdy za wiele.

Pozdrawiamy serdecznie, życząc Ci równie sprawnej motyki w realizacji twoich planów,

ZiŁ&S(zaocznie)

P.s. Widok z okna, z żółtą żyłką rzepaku mknącą na przestrzał przez kopalniane wzgórza, rozjaśniającą ponurą aurę, wart jest nawet opróżnienia tego konta w Szwajcarii, którego niestety nie mamy...

9 komentarzy:

  1. No i jak tu sie z Wami nie zgadzać :-).
    Zupełnie inny anonimowy ogladacz Waszych starań!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam wierze, ze Wam sie uda! Jeszcze kiedys przyjade na jakies mile warsztaty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widok cudny.I dlatego warto włożyć wiele trudu.Jeszcze będą wam zazdrościć i podziwiać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podążanie za swoimi marzeniami , prawie nigdy nie jest proste i prawie zawsze wydaje się porywaniem z motyką na słońce i zawsze warte jest każdej ceny :) pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Robicie piekna rzecz, jestem zafascynowana wasza chata! Ryzyko jest zawsze, nawet we snie ono istnieje,ale najwazniejsze to je podjac! To wielka odwaga. A Wy to zrobiliscie!
    Dasz rade bo caly Wszechswiat sprzyja Tobie... gdyz podazasz za marzeniami!
    serdecznie pozdrawiam i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic co piękne i wartościowe nie przychodzi łatwo. Nie sztuka kupić rezydencję za okrągły milionik lub więcej ( jeśli się ów milionik posiada . Ale przywrócić do świetności budynek pamiętający sto lat albo i więcej własnymi dłońmi i własną pracą - to zasługuje na podziw i szacunek!

    OdpowiedzUsuń
  7. Eeeee tam zaraz milion... :)
    Trzeba optymistycznie patrzeć, a Pan Anonimowy to pewnie pesymista jakich wielu...
    Macie ściany, dach, planów nie trzeba, długo by wymieniać.
    a jak byście dom od podstaw budowali? To co wtedy to normalna budowlanka jakich tysiące.. i zadnej motyki na słońcu by nie było...Przecież już widać że spokojnie dacie radę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mieszkamy w 11 miejscu w ciągu 23 lat.Wyremontowaliśmy z tego 5 domów,większość około 100tu letnich(właściwie nigdy nie mieliśmy pieniędzy,mamy siebie i naszych 2 synów).Gwarantujemy Wam,warto wierzyć w marzenia,trzeba je realizować,a ciężkie chwile które muszą być,tylko Was wzmocnią i jeszcze bardziej zbliżą Waszą rodzinę.
    Całym sercem wam kibicujemy od dziś.Zosia i Janusz

    OdpowiedzUsuń
  9. Za kilka dni minie rok, jak remontujemy nasz stary dom. Zwrotów akcji było tyle, że nie sposób ich wymienić, ale jest dobrze ... a będzie jeszcze lepiej. Z każdym dniem, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ten trud, który teraz wkładamy w remont - po prostu się opłaca, bo wiemy - gdzie i jak chcemy żyć. Warto jest realizować marzenia!!!

    OdpowiedzUsuń