Abraham Moles raczył tak podsumować tytułem swej pracy pewne artefakty. Rzeczy po prostu. Dzieła nie służące ani pompowaniu satysfakcji estetycznej, ani głoszeniu wzniosłych prawd. Ani to potrzebne, ani kosztowne. Sztuka szczęścia po prostu.Potknąć się o nią można także na mirskiej ziemi.
Jesteśmy właścicielami pewnego obiektu, który posiedliśmy wraz z domem...choć może zasadniej byłoby uznać, że on po prostu w naszym domu przebywa:
Przemieszkiwanie w pobliskim Gierczynie pozwoliło nam odkryć dwa kolejne majstersztyki. Wybitne skojarzenia zrealizowane w plenerze:
Jest jeszcze czwarta rzecz. Nieudokumentowana. Ale następna wizyta w Proszowej (a z Kłopotnicy to już na wyciągnięcie nogi) odbędzie się specjalnie w celu sfotografowania śniadania na trawie z Flipem i Flapem w rolach głównych.
Rzadko zostawiam u Was ślad mojego podczytywania u Was, ale zaglądam tu jak tylko mogę. Uwielbiam te wpisy, a dzisiejszy z cudownymi zdjeciami, jest rewelacyjny. Mnie zawsze takie cudaki rozweselają nawet w najgorsze dni. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWybitne dzieła artystyczne :)))
OdpowiedzUsuń