Mamy gdzie mieszkać. Okruch jest zachwycony szufladami i szafkami, my trochę mniej. Ale prawdziwy minus to brak placu zabaw w okolicy. Jest piaskownica, ale co z tego, skoro zarosła buszem i wygląda jak potężny kwietnik porzucony przypadkiem na podwórku i zapomniany raz na zawsze dobrych kilka lat temu.
Przed domem zakwitły bzy.
I jabłonka.
Gdzieś wśród pokrzyw czają się niezapominajki. No i przy drzwiach wejściowych dumnie piętrzy się kupa gruzu (misja na tę rundę - powiększyć ją znacząco).
Na początku przyszłego tygodnia ma się objawić koncepcja architektoniczna. (Nasza wiara w umiejętności architekta D. musi być niezłomna, skoro jeszcze nas nie poniosło.)
A aura perfidnie nas dobija.
Na pocieszenie w tym błocie, co to nam je każdy lekki opad funduje na naszym pastwisku znalazła się czterolistna koniczynka.
Znam jednych takich, co mają piaskownicę w mieszkaniu:) To tak pod rozwagę:)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
U mnie nawet były 6 listne koniczyny :)
OdpowiedzUsuń