Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 16 maja 2010

"Wewnętrzne fuj"

Mamy gdzie mieszkać. Okruch jest zachwycony szufladami i szafkami, my trochę mniej. Ale prawdziwy minus to brak placu zabaw w okolicy. Jest piaskownica, ale co z tego, skoro zarosła buszem i wygląda jak potężny kwietnik porzucony przypadkiem na podwórku i zapomniany raz na zawsze dobrych kilka lat temu.

Przed domem zakwitły bzy.

I jabłonka.

Gdzieś wśród pokrzyw czają się niezapominajki. No i przy drzwiach wejściowych dumnie piętrzy się kupa gruzu (misja na tę rundę - powiększyć ją znacząco).



Na początku przyszłego tygodnia ma się objawić koncepcja architektoniczna. (Nasza wiara w umiejętności architekta D. musi być niezłomna, skoro jeszcze nas nie poniosło.)

A aura perfidnie nas dobija.

Na pocieszenie w tym błocie, co to nam je każdy lekki opad funduje na naszym pastwisku znalazła się czterolistna koniczynka.

2 komentarze:

  1. Znam jednych takich, co mają piaskownicę w mieszkaniu:) To tak pod rozwagę:)))))
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nawet były 6 listne koniczyny :)

    OdpowiedzUsuń