Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 23 maja 2010

Jeżeli nie wiadomo o co chodzi...

...to z pewnością chodzi o okoliczności.
Przekonaliśmy się już kilka razy, w sprawach zupełnie nie błahych, że nagłe zwroty akcji, których niekoniecznie sobie życzymy, prowadzą do rozwiązań, które są lepsze, wydajniejsze, tańsze, korzystniejsze...doskonałe po prostu.
Zarzucamy więc powoli niezadowolenie wynikające z braku koncepcji architektonicznej. W gruncie rzeczy opóźnienie może okazać się strzałem w dziesiątkę. Może wątpliwie wątpliwa moralnie rozgrywka osiągnie szczęśliwy finał i wszystko okaże się prostsze. Może (w gruncie rzeczy z pewnością) Okruch osiągnie wiek bardziej sprzyjający miotaniu się z młotkiem i pędzlem po naszej docelowej siedzibie. Może nie będzie trzeba zostawać specjalistą ds. sprzedaży chipsów.
Same plusy!
Przekonujemy sami siebie, że istnieje jakiś głębszy sens zawirowań, opóźnień i potknięć. I jesteśmy w tym nad zwyczaj skuteczni.

Ot, taki optymizm przez zaciśnięte zęby.

2 komentarze:

  1. Tak, to wszystko ma sens... zawirowania tez!
    Zycze duuuuzo optymizmu!
    Robicie piekna RZECZ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem cały blog. Życzę Wam jak najlepiej, ale chyba porwaliście się z motyką na słońce. No chyba, że na koncie w Szwajcarii, leży sobie milion złotych - bo na tyle szacuję doprowadzenie tej ruiny do stanu użyteczności. Mimo wszystko trzymam za Was kciuki.

    OdpowiedzUsuń