Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 8 czerwca 2014

O trudzie. I o wizualizacji.


Geodeci wytyczyli fundamenty pod atrapę stodoły.
M., zwany niegdyś Panem X., tchnął w nas nadzieję na okno w kuchni.
(D., architekt, tak jakby nie spotkał się z nami. Czymże jednak byłaby ta opowieść bez jego w niej absencji?)
Sąsiad, ten od krów, zagadał.
Koparka posprzątała.
Woda zeszła z działki.


A Pan M., wykonawca, opowiedział nam o trudzie i wizualizacji.

Otóż - anonimowi dla nas - ludzie, którzy "tymi ręcami" budują nasz dom, musieli przebrać zasoby, które pozostały po pracach rozbiórkowych.

Nie było to ani miłe, ani łatwe.

Pan M., wykonawca, pokazał im więc projekt oraz opowiedział historyjkę tej treści:
***
Idzie sobie człowiek i widzi, że jakiś gość zbiera kamienie.
-Co robisz?- pyta.
- Zbieram kamienie.

Idzie dalej, a tu - następny człowiek zbiera kamienie.
-Co robisz? - pyta zbierającego.
-Zbieram kamienie, bo będę budował fundament.

Podczas dalszej drogi wędrujący spotyka kolejnego zbierającego kamienie.
Znów pada pytanie:
-Co robisz?
-Buduję katedrę!
***


Dobre, nie? :)



3 komentarze:

  1. A jeden facet podobno przez 30 lat przynosił codziennie po cegiełce, i sobie w końcu dom wybudował ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ten Pan to na pewno w budowlance robi?

    OdpowiedzUsuń