Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 13 lutego 2014

Nie-sa-mo-wi-te!

Nie chcemy zapeszać, uprzedzać faktów i opisywać zdarzeń, które (jeszcze) nie nastąpiły, ale udało się! Udało się nam umówić z M., kierownikiem, oraz W. i R., wykonawcami, w numerze 8, domu, na sobotę. Oznacza to najprawdopodobniej rychłą materializację tej profesjonalnej wizualizacji:





























D., architekt, nie odbiera telefonu, ale czymże byłaby ta historia bez jego milczącej nieobecności!

11 komentarzy:

  1. wasz architekt to chyba rodzony brat naszego byłego "doradcy kredytowego"....

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wierzę... zrobiliście to?! D., architekt, jak zawsze trzyma klasę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez D., architekta, żaden to suspens...A tak...
    Kciuki trzymam. W marcu zawitam w Wasze okolice kłopotnickie. Może tak uda się te sztachety przejąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie poznałbym więcej szczegółów dotyczących milczącego pana architekta, zwłaszcza, że otrzymał taką surową ocenę w komentarzach. Sam jestem architektem, wielu spośród moich znajomych to architekci i znam trochę drugą stronę medalu. Wy napisaliście tylko, że architekt nie odbiera telefonu a komentarze od razu idą o krok dalej. Nie wiem dlaczego architekt nie odbiera telefonu ale z całą pewnością nie jest to regułą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu D., architekt, jest jednym z naszych (i chyba nie tylko) ulubionych bohaterów komicznych tej ciągnącej się, jak nie przymierzając, flaki z olejem,historii. Swego czasu - niesamowicie konsekwentny w niedziałaniu - dostarczył nam impulsu do przeprowadzenia akcji, których bez perspektywy długiego trwania w stagnacji byśmy nie podjęli. Można więc powiedzieć, że uratował niebudowę. Zawsze, ale to zawsze podkreślamy także, że jesteśmy miłośnikami projektu, który dla nas przygotował. No i ostatnio nawet odebrał, ale później nie oddzwonił...i chyba telefon mu się rozładował na tydzień, czy coś. Jak to w życiu bywa.
      Nie taka więc ocena straszna, jak się wydaje, szczególnie, że wszystkie występujące w tej historii postaci są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo czysto przypadkowe.

      Usuń
    2. No tak, teraz rozumiem. Zawsze lepiej dopytać niż sobie dopowiedzieć;)

      Usuń
  5. Czy uczestnicy Waszej opowieści znają adres bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie. A ponieważ są fikcyjne, to nawet z pewnością nie:)

      Usuń
  6. W waszej historii, a raczej epopei kłopotnickiej musi być przecież bohater dramatyczny... dzięki temu są te niebywałe zwroty akcji... napięcie rośnie, krew się burzy w żyłach, emocje sięgają zenitu. Bez tego wszystkiego byłby to kolejny niczym niewyróżniający się blog o kolejnej zakurzonej ruderze w kolejnej dziurze gdzie nie sięga kolej :)

    OdpowiedzUsuń