Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Niech żyje bal!

Czasami dobrze jest nie mieć ze sobą aparatu, albo schować go głęboko w szafie. Człowiek się przynajmniej nie rozdrabnia, nie marnuje czasu na uwiecznianie klimatu, który i tak jest nie do uwiecznienia (jak ten w Pobiednej na przykład, w minioną sobotę, albo ten dzisiejszy, służący rozprawieniu się z resztką pewnego baaardzo cytrynowego napoju i pomieszaniu win). I w ogóle. Dziękujemy B., M. i Babci Okrucha oraz naszym dzisiejszym kompanom T., K., K. i T.

P.s.Niech ten karnawał się wreszcie skończy...

1 komentarz:

  1. ech szkoda że nie mieliscie aparatu.... pewnie fotki zrobiłyby furorę :)
    pozdrawiam
    http://leptir-visanna6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń