Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 19 grudnia 2010

Udało się!

Wypatrywaliśmy, wypatrywaliśmy....i dziś, skręciwszy w lewo przy genialnej, secesyjnej hacjendzie, zobaczyliśmy STODOŁĘ!
(To ta, naprzeciwko której pasą się trzy bardzo pewne siebie sarny.)
Poznaliśmy ją po upadłych gąsiorach. (Tylko nie mów Aneta, że naprawiłaś dach i że musimy szukać dalej.)

Upór poszukiwaczy, czyli nasz osobisty, został nagrodzony urokliwą panoramą stolicy naszej gminy, którą mamy szczęście zamieszkiwać:



Potajemne odwiedzanie remonciarskich przybytków to wyborna zabawa:)

1 komentarz:

  1. :D no super, że się dobrze bawicie;)A ta moja, macie moją stodołę!:) Nasz dekarz już, już prawie zdecydowany, zaskoczony został śniegiem i powiedział że "pierdzieli w taką pogodę" a śnieg topnieć nie ma zamiaru:)))

    OdpowiedzUsuń