Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

piątek, 8 października 2010

Odezwa do rzezimieszków.

Dystans zmniejszony nie oznacza wcale braku włamań. Odnotowaliśmy kilka dni temu kolejne.
W sumie, poza pewnym niesmakiem, wynikającym z faktu że ktoś obcy buszuje po, bądź co bądź, naszym domu, machnęlibyśmy na to ręką. Ale horda rzezimieszków zaczaiła się na naszą kłusowniczą machinę do czesania jagód, której oczywiście nie mieliśmy zamiaru używać, a jedynie napawać się jej przemyślaną podstępnością i piętnem iście archeologicznego odkrycia, które na sobie nosi...

Cierpienie nasze jest niepomierne. Nawet fakt, że już prawie trzy miesiące czekamy na warunki zabudowy, nie przyćmiewa tego nieszczęścia.


Postanowiliśmy! Wywiesimy na drzwiach odezwę do narodu, informująca uprzejmie, że TAM NA PRAWDĘ NIC NIE MA, a jak ktoś coś chce, to niech sobie do nas zadzwoni, to mu normalnie otworzymy, i niechaj się zaopatruje w te kożuchy, których jeszcze nie zdołaliśmy wywieźć.

Pomysł z pozoru może wydać się głupi. Ale cóż począć, kiedy szkodliwość społeczna czynu niska (poniżej 200 złotych polskich) i policja nic by tu nie zaradziła.

Tymczasem, abstrahując od kroniki kryminalnej, zdołaliśmy oprowadzić po włościach Szefa, oraz Ciocię K. i Wujka M., którzy dowieźli nam stertę naszych przedmiotów, zamieszkujących dotychczas wiele piwnic i garaży.

Zdążyliśmy też na dobre zabujać się w Mirsku, w tej górze, co to ją widać, jak się wraca z poczty ulicą Betleja, w tych wieżach górujących nad miastem, kiedy się ciągnie ku niemu z Kłopotnicy, w tych secesyjnych okuciach płotków i szachulcowych willach i w widoku z naszego okna (który z pewnością trafi na bloga, kiedy tylko dostąpimy zaszczytu podłączenia do jakiejś sprawnie działającej Sieci). Jednym słowem - wpadliśmy po uszy.

Na zakończenie - smaczek urzędowy. To, że wypełniłeś NIP-3 na okoliczność przeprowadzki i zmiany Naczelnika Urzędu Skarbowego nie oznacza, że nie będziesz musiał jechać do poprzedniego właściwego urzędu, w celu uzupełnienia brakującego podpisu. Bo do końca roku to oni zajmują się naszą sprawą. No bardzo śmieszne! Na szczęście akurat wybieramy się w rodzinne strony w innych celach...

5 komentarzy:

  1. Dziadkowie na działce drzwi balkonowych w ogóle nie zamykają, bo po co płacić nie tylko za straty ale i za wstawienie nowej szyby, pewnie o nietypowych już wymiarach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś będąc nastolatką widziałam starą kozę (rower) z przyczepioną drewnianą deseczką na której właściciel napisał: "Złodzieju! Proszę! Nie kradnij tego roweru. Jest to jedyna rzecz jaką posiadam." Nie mam natury kleptomanki więc roweru tak czy siak bym nie ukradła, ale pomysł bardzo mi się spodobał i stwierdziłam,że może zadziałać lepiej niż 100000 łańcuchów ;) Rower wydawał się stać w miejscu pozostawienia, bez uszczerbku.. Może i na waszych potencjalnych złodziei liścik zadziała ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siostra na działce nie zamykała też drzwi, to zarząd upomniał, żeby jednak zamykała, bo ciągle menele się tam zbierały.

    A ja widziałem nad Soliną deseczkę zawieszoną na drzewie "Śmieciu nie śmieć, przeprznij się deską w głowę", i zrobiłem podobną "Złodzieju nie kradnij, pieprznij się deską w głowę" ;)
    Poza tym pierwsza rzecz, to zamontowałem okiennice na okna. Przy okazji dorobiłem trzecie szyby.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra rada ze starych mazurskich czasów:zostawić w widocznym miejscu pół litra!Wezmą,Was polubią i nie ruszą reszty.Powodzenia -Z z Jeleniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wy to się macie z tymi rzezimieszkami!! Pomysł z odezwą do narodu - genialny :) Łączę się w bólu po stracie zabytkowej machiny i pozdrowienia ślę :)

    OdpowiedzUsuń