Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

środa, 4 sierpnia 2010

Na nieswoim

Dotarliśmy.

W korkach towarzyszył nam pewien rozweselający (nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim, nas) jegomość:
W ramach urozmaicenia podróży i udobruchania Potomka zatrzymaliśmy się na grzyby. Grzyby były. Kolosalne. Pakowanie nie objęło koszyka (który z resztą, jak się okazało, czekał w miejscu docelowym). Na szczęście mieliśmy ze sobą blachę do keksu!Radość z posiadanego naczynia nie trwała jednak długo. Kolonie pożerających prawdziwki robaczków okazały się równie kolosalne jak ich żywiciele.

Siedzimy sobie teraz w naszym-nie naszym mieszkanku, z widokiem na górę przesłanianą w dużej mierze przez rosłą kamienicę. Pełny pejzaż za rok, dwa - z okien numeru 8. Innego scenariusza nie możemy na razie brać pod uwagę. Nie po to się (znowu) przeprowadzaliśmy!

3 komentarze:

  1. rok, da - ambitnie! trzymamy kciuki żeby się Wam udało!! Towarzysz podróży zaiste zacny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. z takim pomocnikiem powodzenie murowane , bo najważniejsze to pozytywne zakręcenie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to macie koszyk od babki (truskawek) na grzyby:D

    OdpowiedzUsuń