Jeśli myślisz, że w czasie ulew, które można nazwać jedynie totalnymi, uda Ci się zaliczyć kilka plenerowych, teatralnych wydarzeń, możesz mieć rację. Jeśli jednak zostawisz dziecięce kalosze prawie trzysta kilometrów od nowego miejsca długoterminowego pobytu, a następnie, w przerwie między opadami, wpuścisz dziecko do kałuż i pozwolisz mu przebiec się wśród traw, może okazać się, że spotkanie z Melpomeną niekoniecznie ci się przydarzy.
Oczywiście, że kalosze zostały w Poznaniu...Pocieszenie było mizerne, na pół godziny przed pierwszym wieczornym spektaklem zaczęło lać, więc o marszu na Plac ratuszowy nie było mowy. Może dzisiaj się uda?
W międzyczasie (po raz enty) rozglądaliśmy się po naszym nowym mieście, o opuszczeniu którego marzymy codziennie...
Mix kulturowy jak się patrzy! inkaskie ruiny w zasięgu ręki, a Wy narzekacie na kalosze Potomka;) trzymamy kciuki za dzisiejszą rozrywkę i czekamy na relacje!
OdpowiedzUsuńKalosze- ważna niesłychanie rzecz.Podobnie jak spotkanie z Melpomeną.Kontrasty niesłychane w porównaniu z Poznaniem.
OdpowiedzUsuń