Kameralnie jest. Dwa kroki - rynek, dwa kroki - panorama gór z mostu nad Kamienną.
Bardzo kameralnie...tylko my i On. Paszcze otwieramy do siebie nawzajem, do kasjerów, pocztowców, sprzedawców.
Ledwo się z papierów wygrzebaliśmy (no, dziś jeszcze wysłaliśmy sobie aktualizację EDG-1 dla uczczenia wiekopomnej zmiany dowodów osobistych z wielkopolskich na dolnośląskie, a co sobie będziemy żałować!), nadeszło kolejne wyzwanie.
Okazało się, że nie jesteśmy w stanie wnieść we dwoje pewnego szcześćdziesięciokilogramowego, stalowego jegomościa na piętro pierwsze. Z rozpaczą spojrzeliśmy na telefon pełen kontaktów...oddalonych o prawie trzysta kilometrów.
I poszliśmy po prośbie do (dość nam nieznanego) sąsiada.
Wszystko skończyło się dobrze.
Za sześć tygodni jednak jegomość będzie musiał się chyba teleportować bo...znowu się przeprowadzamy. Tym razem zabawa będzie nosić tytuł - dramat w kilku aktach na jeden samochód, jednego tragarza i jedną matkę z dzieckiem, czyli jak przeprowadzić trzyosobową rodzinę i dwuosobową firmę w jeden dzień, epizod II.
Ale warto, warto! Będziemy mieli niecałe dziesięć kilometrów do numeru 8! I własny kąt.
:)no tak, hehe nie rozpakowywać się wcale aż do właściwego celu się dotrze, tak najprościej;) a nóż po drodze znajdzie się coś jeszcze bliżej zanim w 8 wryjecie się korzeniami:) Ja dojeżdżam niecałe 19 km ale dobrze jest mieć przystanek na miejscu gdzie płynie ciepła woda jest czajnik i gdzie można zanurzyć większe o 2 mm bicepsy nabrzmiałe od ciężkiej pracy w pachnącej pościeli, jakieś kilka domów dalej.
OdpowiedzUsuńBurzliwy macie ten rok i obfitujący w nagłe zmiany akcji.. ale z każdą zmianą coraz bliżej celu :) Trzymam kciuki za dalszy rozwój sztuki , wierząc że w ostatecznym epizodzie wszyscy rzucą się sobie na szyje ze szczęścia pod nr 8 :D
OdpowiedzUsuńAle Przeprowadzki mają jeden duży plus: mianowicie poparz do jakiej perfekcji pakowania można dojść!
OdpowiedzUsuńJestem do usług przy najbliższej przeprowadzce, krzepę co prawda mam nikłą, ale hart ducha niezłomny, e-mail macie, jakby co!!!
OdpowiedzUsuńPs. Aneta dobrze pisze, my teraz na wynajętym używamy minimum z minimum naszych rzeczy, reszta czeka w kartonach - nierozpakowana, inna sprawa, że nie bardzo pamiętamy, co tam jest! Ale może to i dobrze, jak dotrzemy do miejsca docelowego, będziemy mieć niespodziankę...
U mnie życie na kartonach trwa od kilku lat... czekajac na docelowe miejsce... czyli moj nr.10, a przeprowadzek bylo nieskonczenie wiele.
OdpowiedzUsuńCoż,tak tez można...Każda zmiana jest dobra... nawet ta na gorsze,bo zawsze czegoś uczy. Najgorzej, jesli się wogóle nie podejmuje wyzwania.
Powodzenia w kolejnej przeprowadzce!
Nie wiem ile lat ma wasze dziecko, ale i tak mu serdecznie współczuję. Jako córka wojskowego przeprowadzałam się kilkakrotnie - od 3 roku życia. Koszmar. Tylko, że dla mojego ojca to była konieczność.
OdpowiedzUsuń