Dotarliśmy.
W korkach towarzyszył nam pewien rozweselający (nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim, nas) jegomość:
W ramach urozmaicenia podróży i udobruchania Potomka zatrzymaliśmy się na grzyby. Grzyby były. Kolosalne. Pakowanie nie objęło koszyka (który z resztą, jak się okazało, czekał w miejscu docelowym). Na szczęście mieliśmy ze sobą blachę do keksu!Radość z posiadanego naczynia nie trwała jednak długo. Kolonie pożerających prawdziwki robaczków okazały się równie kolosalne jak ich żywiciele.
Siedzimy sobie teraz w naszym-nie naszym mieszkanku, z widokiem na górę przesłanianą w dużej mierze przez rosłą kamienicę. Pełny pejzaż za rok, dwa - z okien numeru 8. Innego scenariusza nie możemy na razie brać pod uwagę. Nie po to się (znowu) przeprowadzaliśmy!
rok, da - ambitnie! trzymamy kciuki żeby się Wam udało!! Towarzysz podróży zaiste zacny:)
OdpowiedzUsuńz takim pomocnikiem powodzenie murowane , bo najważniejsze to pozytywne zakręcenie:)
OdpowiedzUsuńTeraz to macie koszyk od babki (truskawek) na grzyby:D
OdpowiedzUsuń