Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Co na to wszystko Okruch,

czyli gwoli wyjaśnienia.


Ktoś słusznie lub nie, w oparciu o swoje doświadczenia, skomentował nasz poprzedni,kolejny przeprowadzkowy, wpis.

"Nie wiem ile lat ma wasze dziecko, ale i tak mu serdecznie współczuję. Jako córka wojskowego przeprowadzałam się kilkakrotnie - od 3 roku życia. Koszmar. Tylko, że dla mojego ojca to była konieczność. "

Piszemy tu o domu, poza tym o domu, a nawet, jeśli nie o domu, to i tak wszystko zmierza ku niemu. Może to wyglądać tak, jakbyśmy po trupach szli do celu, a nasze myśli od rana do wieczora zaprzątał nie kto inny, jak nr 8. To prawda! Ale nie do końca.
To po prostu jest blog o domu.

Wbrew pozorom nieustająco myślimy też o naszym synku.

Staszek ma dziś dziewiętnaście miesięcy. Przeprowadzał się już dwa razy, czekają go jeszcze dwa.
Chcieliśmy osiąść tu, w pobliżu naszego docelowego miejsca zamieszkania, zanim pójdzie do przedszkola, zawrze znajomości i przyjaźnie, żeby nie wyrywać go z korzeniami i nie zmuszać do rozluźniania zbudowanych więzi.

Cała afera z domem jest pochodną nadrzędnej idei bycia razem. Pracowania razem. Wychowywania dziecka razem (a nie wieczorem po pracy). Przeprowadzka na Dolny Śląsk zaowocowała powstaniem rodzinnego zakładu pracy, wcześniej niż myśleliśmy, czyli przed ukończeniem remontu, dzięki czemu Okruch ma nas oboje na wyciągnięcie ręki i w równych dawkach.

Kolejne przenosiny sprawią, że nasze dziecko będzie miało swój pokój, w którym będzie mogło rysować po ścianach, będzie miało blisko na plac zabaw, którego tu, gdzie teraz mieszkamy, brakuje. Będzie blisko miejsca, gdzie w przyszłości zamieszkamy, dzięki czemu zawarte przezeń znajomości nie będą musiały odchodzić w niepamięć.

Dla nas bycie razem to konieczność, warta każdej przeprowadzki.

16 komentarzy:

  1. jak pięknie,... nawet bym powiedziała -patetycznie... ale prawdziwie. Bo co to jest dom, nie ściany, dom to bycie razem , dom to prywatność, dom to wszystko co umożliwia rodzinie bycie rodziną:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie musicie się tłumaczyć:)))))) Wszyscy się chyba domyślamy, że od czasu do czasu przypominacie sobie o dziecku:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem, po co się komu tłumaczyć?!

    Każdy z nas ma wolną wolę- jesteśmy dorośli i podejmujemy świadome decyzje.
    Przynajmniej większość ludzi tak ma.

    Jeśli można (choć częściowo) poznać człowieka po blogowych wpisach, to stwierdzam, że na pewno zaliczacie się do tego grona.

    Poza tym sądzę, że lepiej przeprowadzać się ile trzeba, niż kwitnąć na blokowisku narzekając na swój los i wychowując dzieci pod presją bezwzględnej ciszy, bo ludzie mieszkają- na dole, u góry, po bokach...WSZĘDZIE!

    Swoją drogą nie jest warta uwagi osoba, która poucza i ocenia innych, nie ujawniając przy tym swojej tożsamości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam swoje dzieciństwo, najważniejsze było żeby była babcia/dziadek albo mama/tata a mniej ważne było gdzie jesteśmy ;) To bliscy dają dziecku stabilizację. Wspaniale, że udaje sie Wam być ze sobą. Ja zamieszkałam z rodzicami dopiero kiedy skończyłam 4 lata.. a i wtedy mało ich widziałam i z dzieciństwa pamietam Babcie.. cóz, nie dało sie inaczej, więc myslę że Wasze decyzje to juz wielki sukces :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. nie ważne gdzie. najważniejsze, że razem i w miłości. pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedne dziecko, ma kochających rodziców;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteście bez serca! Biedne dziecko!

    OdpowiedzUsuń
  8. My też Cię, Bartku, serdecznie pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh, do głowy by nam nie przyszedł pomysł wyrzekania na Wasze rodzicielstwo... No ale skoro już ktoś na to wpadł, to przecież właśnie im wcześniej i szybciej przeprowadzi się takie radykalne zmiany, tym dla młodego jeszcze Okrucha lepiej. Jeszcze tylko ciut ciut i będzie miał dla siebie cały dom, ogród, rodziców i czego tylko dziecięca dusza zapragnie... Myślimy, że jakiekolwiek tłumaczenia z Waszej strony są zupełnie zbędne. Życzymy spektakularnych postępów! zdravim!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. Czytam bloga prawie od początku, bo też planuję remontować stary dom. Generalnie nie udzielam się komentarzami, ale teraz muszę coś napisać. Jako "prywaciarz" z 10letnim doświadczeniem powiem wam tak. Jeśli zakładacie własną firmę, która ma przynosić zysk to pierwsze 2-3 lata (średnio - może być więcej, albo mniej, ale raczej więcej):
    - zapomnijcie o 8 godzinnym dniu pracy
    - zapomnijcie o opiekach, L4, zwolnieniach, urlopach
    - zapomnijcie o wolnych sobotach, a czasami wolnych niedzielach.
    Więcej nie piszę, żeby nie zniechęcać :) Ale chodzi mi oto, że własna firma jest bardziej czasochłonna niż ciepły etacik - najlepiej na państwowym. Oczywiście po 2-3 latach wychodzi się na swoje, ale na początku trzeba poświęcić mnóstwo czasu i niestety - dziecko widzi się tylko wieczorami, albo ma się dla niego czas tylko wieczorem. Sam to niestety przerabiałem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech...jeżeli chodzi o wymienione przez Ciebie, Anonimowy, myślniki, to luzik, wiemy to dobrze. Jeżeli chodzi o widzenie się z dzieckiem tylko wieczorem...wiemy, jak to zrobić, żeby tak nie było. Ba! Dokładnie tak robimy :)
    Rzeczy, które wydają się podlegać idei "zawsze, nigdy, nie da rady inaczej" tylko na takie wyglądają:)

    OdpowiedzUsuń
  12. to przeciez bardzo proste: przeprowadzka zaowocowala m.in. tym, że dziecka nie ma z kim zostawic, wiec dziecko tez "idzie do pracy". I tym samym 24h na dobe spedza sie z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam i czytam...przypominam sobie cytat z filmu:
    "...i pamietajcie, żeby plusy nie przysłoniły Wam minusów!" to chyba hasło Anonimowych....uwzięli się czy jak?!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie możemy pojąć o co chodzi.Jesteśmy rodziną od 24 lat,w tym czasie przeprowadzaliśmy się...mieszkamy w 11 miejscu.Nasi synowie (studenci, starszy tzreci rok Zootechniki,młodszy 1 rok Leśnictwa)zawsze mieli 24godziny na dobę mame i tate.Wszystkie decyzje podejmowaliśmy z myślą o nich.Dziś mają (dzięki temu)łatwość adaptacji,nie boja się zmian,łatwo nawiązują kontakty.To że mieszkali na wsi i chodzili do wiejskich szkół(które często zmieniali)nie przeszkodziło im zajmować czołowych miejsc w centralnych olimpiadach wiedzy(w swoich dziedzinach)
    Nie obawiajcie się o dziecko,takie wędrówki mogą mu tylko pomagać w przyszłym dorosłym życiu,Wasza przy nim obecność(stała)jest ważniejsza od miejsc(ile by ich nie było).
    Pozdrawiamy,wieczni nomadowie;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Halo? jakieś nowe wieści z frontu? Czy pochłania Was poszukiwanie niezbędnych drobiazgów w stosach kartonów?;)

    OdpowiedzUsuń
  16. I tak trzymać;)
    A gdybyście znali jakiś dom do kupienia, w szeroko pojętym sąsiedztwie, to proszę o maila;)))

    OdpowiedzUsuń