Zdjęć nie będzie.
Lało się do domu przez sufity, których już nie ma, ciurkiem kapało z kasków licznie zgromadzonych, zaangażowanych w (już nie nie-) budowę ludzi, ciekło z drzew i sączyło się z traw. Masochistami nie jesteśmy - opcja sięgania po aparat , kiedy projekt można było już wykręcać, jakoś nas nie skusiła.
Generalnie sprawa wygląda tak - domu to my już (oraz - jeszcze) za bardzo nie mamy. Stoją jakieś ściany, podtrzymywane przez okalające je sterty gruzu. Wszędzie piętrzy się drewno. Jest szaro, buro i ponuro.
Jednak... mamy tak doskonałego wykonawcę i tak cudownego kierownika, że ploteczki na temat tych ścian, co to zostały i nie bardzo chcą trzymać pion (i w ogóle się trzymać) oraz pogawędki o rurze, co to ją trzeba zakopać, zanim utwardzi się miejsce pod parking potrzaskaną dachówką są czystą, niewymuszoną przyjemnością.
Miłe spotkanie towarzyskie w strugach deszczu, wobec rozbieżnego stosunku "inwestorów" do podjętej jednogłośnie decyzji (entuzjastyczna radość oraz radość przez łzy) zakończyło się prostą konkluzją:
-To pani teraz przez dwa tygodnie nie będzie tu przyjeżdżać,a my do męża będziemy potajemnie dzwonić.
Wszyscy są zadowoleni, nawet ci, co prawie płaczą, powoli oswajają się z nowym stanem rzeczy.
Bo czyż może być coś przyjemniejszego, niż na pytanie "I co, pan mi to tak zrobi? I ja nie muszę się już tym martwić?" usłyszeć pewne "Tak." i wiedzieć, że to nie są słowa rzucone na wiatr?
:)
trudne chwile nastaly dla Was ale grunt, ze po tyyyyllluuuuu latach stagnacji w tym temacie, jednak obecnie jest mocno aktywnie o czym swiadczy czestotliwosc wpisow. Mnie to cieszy i z zapartym tchem czekam na kolejne nietuzinkowe relacje z aktualnego stanu rzeczy.
OdpowiedzUsuńWspaniale, że macie takiego kierownika i wykonawcę :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki !
Z wrodzoną delikatnością zapytam: który to płakał - Wykonawca czy Kerownik? ;))))
OdpowiedzUsuń