Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Mrożący krew w żyłach zwrot akcji.

Chyba mieliśmy coś zacząć.

Od razu zaznaczmy, że nie ma tego złego i znaleźliśmy przynajmniej milion plusów zaistniałej sytuacji. Sytuacji, jakby to ująć...no jakby to ująć? Może jako nieporozumienie? Ujmijmy więc jako nieporozumienie fakt, że dzwonimy zadowoleni z wykonania misji skserowania projektu do naszych wykonawców, by się z nimi umówić na przekazanie kopii tego wiekopomnego dzieła i okazuje się, że tak jakby nie mamy wykonawców. To znaczy, może mamy, a może nie mamy. Może dowiemy się za dwa tygodnie. (A może się nie dowiemy?)

A może sami zakaszemy rękawy? (Rozebranie domu nie może być takie trudne.)

Tymczasem gdzieś między Szyszkową a Mirskiem jest ładnie.

14 komentarzy:

  1. No, jak to nie macie wykonawców? A gdzie się podziali? Mają inne plany?
    Z Wami to żadna nuda nam tu nie grozi. Pozdrawiam i niech się stanie, jak sobie życzycie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno powiedzieć, poszli w stronę światła, czy coś.

      Usuń
  2. Czy na zamieszczonej fotografii te czworonogi próbują dogonić wykonawców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. One uciekają przed emanującym z nas rozgoryczeniem.

      Usuń
  3. Ja bym chętnie coś zburzyła a później dobudowała w swojej chatce, ale odkąd śledzę wpisy na temat to mi się nie chce.
    Podziwiam za wytrwałość.

    OdpowiedzUsuń
  4. ha. hahaha.
    Pierwsze koty za płoty, to raptem pierwsza ekipa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mogli chociaż zaczekać, aż zaczniemy! ;)

      Usuń
    2. ZiŁy spróbujcie umówić kilka ekip... któraś Wam przypasi i nie ucieknie. Moja małżonka umawiała budowlańców na oględziny i rozmowę w jednym dniu... dogadaliśmy się w miarę szybko. Oczywiście były i takie ekipy które uciekły.

      Usuń
  5. Znacie stare przysłowie:" Dobry fachowiec, to martwy fachowiec...". Nasz remont trwa 6 rok...
    Powodzenia
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... typowe tak jakby. Cieniasy z nich.
    Nie poddawajcie się ;) Padre sam teraz dłubie, powoli ale wytrwale. Wszyscy pomocnicy się wykruszyli (ostatni wczoraj).
    Trzymamy kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ups... przyjdzie zakasać rękawy.

    OdpowiedzUsuń
  8. To prima apiliss był, czy jakby to ująć... "normalnie" pojechali do Szwabii ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozebrać dom to żaden problem...tylko psycha siada :) ale odbudować już nie tak łatwo. Nie poddawajcie się! Dopiero 6 lat mija. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Życie :) z tego powodu większośc prac wykonujemy sami i znajomymi ręcami ^^

    OdpowiedzUsuń