Mieliśmy dostać papiery na początku listopada, zamiast tego dowiedzieliśmy się, że dokumenty złożone w Starostwie powróciły do architekta D. gdzieś w okolicach pierwszej połowy października. Oto wczoraj, będąc w Jeleniej, przypomnieliśmy sobie o nim (to znaczy o nich: i o (nie)wyczekiwanym pozwoleniu i o D., architekcie) i napisaliśmy doń krotką wiadomość tekstową w wiadomej sprawie (czyli kiedy, och kiedy to nastąpi złożenie dokumentów o pozwolenie na budowę).
Dostaliśmy odpowiedź. Kolejna próba rozpocznie się już (!) piątego grudnia. Dodać 65 (słownie: sześćdziesiąt pięć) dni, dodać dwa tygodnie na uprawomocnienie się...może zanim miną dwa lata od podpisania umowy z D., zdążymy dostać zgodę na niebudowę?
Przydałabym nam się do rozłożenia domu na części pierwsze, w celu spowodowania ustania konieczności płacenia podatku (dom bez dachu lub bez ściany przestaje być budynkiem podlegającym opodatkowaniu, tak przynajmniej mówi Pani Z. z ratusza).
jesteście cierpliwi - mnie dawno nerwy by zżarły i rzuciłabym klątwę (i przy okazji klątwy w kierunki...)na architekta ;)
OdpowiedzUsuńPani Z. z ratusza to bardzo sympatyczna osoba - miałam z nią kiedyś okazję rozmawiać telefonicznie - pomocna kobieta :)
No po prostu nie wiem, co napisać... szlag by mnie dawno trafił i posłałabym gościa do wszystkich diabłów (a ja bardzo spolegliwa jestem).
OdpowiedzUsuńI czymże jest powodowana ta kolejna zwłoka? Może mogłabym w czymś Wam doradzić? Jakby co, to piszcie...
Uściski ślę.
Wasz architekt powinien grać w horrorach.
OdpowiedzUsuńPzdr.
ma gość "rurę"- jak mawia mój ślubny, który dawno już by to rzucił w diabły:)
OdpowiedzUsuńKyja, jesteśmy oddanymi fanami Pani Z.! :)
OdpowiedzUsuń