Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

niedziela, 4 grudnia 2011

Aaaa, to dlatego tu jesteśmy!



[Czerwiec 2011.]

P.s.Niektórzy mają taki widok z przeszklonego szczytu swego domu...my za to będziemy mieli widok na przeszklony szczyt z tarasu numeru 8. (Szczególnie, kiedy natura skąpi drzewom liści.)

Post postscriptum (w nawiązaniu do sagi o D., architekcie).
Niezupełnie jest tak, że mamy cierpliwość. Nazywamy to raczej opadem rąk. I powtarzamy sobie, co jest zupełnie zgodne z prawdą, że D. zrobił nam bardzo praktyczny projekt, który nam się niezmiernie podoba.

Zresztą, nie ma tego złego.

Czekanie na projekt, warunki i pozwolenie popchnęło nas ku podjęciu kilku decyzji, które wyszły nam na dobre. Kolejne kilkadziesiąt dni okołoremontowej stagnacji z pewnością przyniesie nam coś ciekawego. To wcale nie słodkie cytryny, to fakty!

3 komentarze:

  1. Zawsze coś jest po coś.... A widoków zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia przyszłam Wam przekazać i powiedzieć/napisać, że nie ma tego złego ... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ach... dla takich rzeczy warto pocierpieć ;-) A że nie ma tego złego... to fakt.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń