Zainspirowani miłością do cementu i chłodnym dystansem do zapraw wapiennych w co najmniej dwóch domach na Pogórzu Izerskim (tym naszym, i tym, śmiemy rzec, poniekąd
zaprzyjaźnionym), oraz dramatycznym eposem na temat zaniedbanego pewnego (czyt. naszego) rowu, zastanawiamy się nieustannie, jak można doprowadzić dom do takiego stanu, że się chce zeń uciekać (Sąsiad B., który chciał pomóc nam uzdatniać rów, ale nie miał, niestety, czasu, opowiedział nam o swojej ciotce, która mieszkała pod numerem 8 czterdzieści lat temu. I...chciała dom okopać, ale się wyprowadziła, do Cieplic.)
Istnieje na ten temat dość kontrowersyjny wpis w pewnym przewodniku po Sudetach, taki mocno niepoprawny politycznie...dla entuzjasty relatywizmu w zasadzie nie do przyjęcia. Zacytujemy:
"Po wojnie nastąpiła nacjonalizacja gospodarki i napływ ludności z terenów utraconych na rzecz Związku Radzieckiego. Ludność ta przybyła z terenów o zupełnie innych warunkach naturalnych - osadnicy nie potrafili gospodarować w środowisku górskim, ponadto na ogół reprezentowali oni znacznie niższy poziom rozwoju cywilizacyjnego (znane są opowieści o tym, jak nowi właściciele poniemieckich gospodarstw nie potrafili korzystać np. z nieznanej im domowej instalacji wodnej, ziemię orali za pomocą tradycyjnych pługów ciągniętych przez konia, nie umiejąc obsłużyć maszyn rolniczych itp.). Z powodu zaniedbań i zwykłej niewiedzy wiele nowocześnie wyposażonych gospodarstw popadło w latach powojennych w zupełną ruinę."
I co z tym zrobić?
Z drugiej strony, kiedy opowiadamy o naszym domu, na wieść, że dwustuletni, na twarzy interlokutora czasem zarysuje się zmarszczka zwątpienia. Wystarczy jednak jedno hasło - poniemiecki i wszystko jest załatwione. Też jesteśmy niewolnikami tego stereotypu. "Niemiecki" nie tylko kojarzy nam się z "porządny", "niemiecki" po prostu równa się "porządny". Mało tego, usłyszeć, że coś jest "niemieckie", to nabrać pewności, że jest to "solidne, trwałe, przemyślane i porządne".
I co z tym zrobić?
Cały ten wywód o wilgoci i jej przyczynach, choć może drogą dość okrężną, prowadzi ku refleksji nad przesiedleniami. Nie da się nie zauważyć, że Kłopotnica nie jest polska. Ale czy jest niemiecka? A jak nie, to czyja? Serbołużycka? Śląska?
I co z tym zrobić?
I czy to jest w ogóle ważne?