Dziennik (nie)budowy, czyli rzecz o tym, jak się zmienia perspektywa, kiedy życiem człowieka rządzić zaczyna dwustuletni dom.

Wszystkie występujące w tej historii postacie są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc-czysto przypadkowe.

sobota, 13 lutego 2010

Przegadaliśmy pół nocy...

...a dokładniej dwie godziny. I padliśmy ze zmęczenia od natłoku myśli dotyczących likwidowania szamba i skuwania podłóg.
Zaczyna docierać do nas, że mamy mizerny budżet. Idziemy więc na pierwsze ustępstwo-szambo zamiast oczyszczalni. Z resztą, na pewno poziom wód gruntowych okazałby się niekorzystny dla istnienia oczyszczalni. Poza tym skoro za kilka lat mają pojawić się we wsi wodociągi, to może i ścieki. Poza tym, oczyszczalnia plus kopana studnia równa się wieeelkie zamieszanie i kilometry rur. Może uda się więc zachować studnię tam, gdzie jest teraz. Jeśli nie, to pieniądze zaoszczędzone na porzuceniu idei oczyszczalni przydadzą się na wiercenie nowego źródła wody.
Tak na marginesie, obecnie istniejące szabmo nijak się ma do przepisów. Powinno być 2 m od drogi i 2 m od granicy sąsiedniej działki i to kryterium jest zachowane. Jednak od okien budynku oddalone specjalnie nie jest (a powinno być o 5 m),a odległość szamba od studni (powinno być 15 m) też pozostawia wiele do życzenia...




P.s.Niech ta zima się wreszcie skończy. Remont polegający na przeglądaniu "Muratorów" i innych "Ładnych domów" zaczyna być frustrujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz